Jak przebiegłem 10 km poniżej 36 min? – Paweł Jaszczerski

Był 11 listopada 2017 kiedy podczas Biegu Niepodległości w Gdynii dobiegłem z czasem 36:00. Bardzo mi zależało, aby pokonać tą granicę. Pomimo wielu prób, cel udało sie zrealizować dopiero po dwóch latach podczas Biegu Niepodległości w Elblągu (35:51). Co było tego przyczyną i co zmieniłem przez ten czas. Tego właśnie dowiecie się w tym artykule.

Presja czasu

Analizując dlaczego nie mogę przebiec 10 kilometrów poniżej 36 minut na zawodach, doszedłem do wniosku, iż za mocno myślę o tym czasie. Traciłem radość z biegu, a zbyt wysoka presja jaką na siebie nakładałem w pewnym stopniu paraliżowała mnie przed startem. Często tętno przed wystrzałem startera wynosiło blisko 130 uderzeń. Postanowiłem to zmienić, traktując każdy bieg jak zabawę, ciesząc się każdym przebiegniętym kilometrem. Podczas każdej nie udanej próby powtarzałem sobie, że w końcu się uda. Muszę po prostu próbować, a każde zawody przybliżają mnie do tego wyniku. Były to również lekcje, które pomogły mi wyciągnąć wnioski oraz odpowiednio przebudowywać treningi.

Redukcja obciążeń treningowych

Treningi już od dłuższego czasu pokazywały, że stać mnie na złamanie 36 minut, ale nadal coś nie wychodziło. W 2018 roku potrafiłem pobiec 3x2km w tempie 3:32 min/km. Często pierwszą piątkę biegłem poniżej 18 minut, a następnie traciłem siły. Doszedłem do wniosku, iż mój organizm nie jest w pełni wypoczęty. Nawet w tygodniu zawodów potrafiłem biegać 80 kilometrów co widoczne było dla mnie za dużo. Postanowiłem to zmienić. W ten sposób 3-4 tygodnie do zawodów biegam około 70 kilometrów, a w tygodniu startowym zmniejszyłem tą liczbę do 30-40 kilometrów. Wprowadziłem również dwa dni wolne, aby ciało całkowicie odpoczęło.

Praca nad sprawnością

Wydawało mi się, iż w tym aspekcie jest wszystko tak jak powinno. Ja natomiast kładłem nacisk na inne aspekty niż powinienem. Zbytnio skupiłem się nas ramionami oraz klatką piersiową. Nie zapomnę jak niezliczonej liczby pompek oraz ćwiczeń ze sztangielkami na biceps. Dodatkowo kontuzja stopy w 2018 roku oraz mięśnia gruszkowatego w 2019 pokazały mi, że z moją mobilnością nie jest najlepiej. Wprowadziłem nowe ćwiczenia rozciągające biodra, dodałem do tego ćwiczenia na brzuch, plecy oraz nogi. Wszystko to zaprocentowało jesienią 2019 kiedy to wolne od biegania nie brałem ze względu na kontuję, ale po to aby odpocząć przed zawodami.

Rozwój umysłu

Ropocząłem również większą pracę nad sferą mentalną. Moim celem było nauczenie głowy, że bieg na 35 minut to nic strasznego, muszę tylko przełożyć trening na zawody. W tym kierunku wyobrażałem sobie metę i czas 35 minut na zegarze. Podejście takie dodaje nam znacznie więcej spokoju, możemy to porównać do obejrzenia najpierw końcowych scen filmu, a następnie całego filmu. Wiemy jak historia się zakończy i nasze emocje są znacząco zredukowane. W dużym stopniu pomogło mi również morsowanie, które rozpocząłem jesienią 2018 roku. Przekraczanie własnych granic w zimnej wodzie nauczyło mnie jak wyciszyć umysł, skupić się na jednej rzeczy, a także jak przestać myśleć o wolno mijającym czasie. Doświadczenia te pomogły mi podczas podczas kryzysowych kilometrów, a w szczególności na siódmym podczas zawodów na dyszkę. Traciłem niewiele, a coraz częściej potrafiłem utrzymać równe tempo.

Odpowiedni trening

Analizując przygotowania z poprzednich sezonów doszedłem do wniosku, iż za mało czasu poświęcałem jednostką skupionych wyłącznie na tempie docelowym zawodów. Zamiast tradycyjnych interwałów VO2max max realizowałem np. 3x2km lub 4×1.6km w tempie biegu na 10km, a przerwa wynosiło od 2 do 3 minut w truchcie. Podczas przygotowań do rekordowego biegu biegałem proste, nieskomplikowane jednostki np. 10×2 min interwału lub 20 min biegu progowego. Zrezygnowałem z różnego rodzaju kombinacji jak broken miles czy lumberjack. Doszedłem do wniosku, że mój poziom sportowy nie jest w maksymalnych granicach mojego potencjału dlatego nie muszę kombinować z nowymi jednostkami.

Końcowe myśli

To kilka zmian, które pomogły zrealizować mój cel jakim było pobiegnięcie 10km poniżej 36 minut. Na koniec dodam, że najważniejsze jest pozytywne nastawienie oraz czerpanie radości z każdego biegu. Czas jest drugorzędnym aspektem zawodów, a nowe życiówki przyjdą na pewno, trzeba tylko poczekać i być cierpliwym. W przeciwieństwie do zawodowych biegaczy, my amatorzy bardzo często wywieramy na siebie zdecydowanie wyższą presję co jest wielce nie potrzebne. Wierzę, że coś wyciągnie dla siebie z tego wpisu i pomoże wam w pokonywaniu kolejnych barier.

Zdjęcie tytułowe:

FotoWrobelek

Znajdziesz mnie również na:

https://m.facebook.com/pjbiegaczzpasja/

https://www.instagram.com/jaszczer/

Dodaj komentarz