Nie musi być nudno czyli 9 tygodni treningowych podczas pandemii

Pandemia znanego wszystkim wirusa, wywróciła plany startowe oraz treningowe wielu biegaczy. Podobnie było w moim przypadku, na wiosnę chciałem powalczyć o zbliżenie się do granicy 35 minut na 10km. Niestety nie było mi to dane. Jednakże tam gdzie są przeciwności są pojawiają się również możliwości. Podczas dzisiejszych rozważań przeczytacie jak przebudowałem swój trening.

W połowie marca gdy pewny był już brak startów w pierwszej połowie roku cofnąłem się z treningiem do fazy jesienno-zimowej. Przede mną miały być interwały i podbijanie formy, zamiast tego obniżyłem kilometraż do 60-70km przez pierwsze dwa tygodnie. Zrezygnowałem z akcentów, były jedynie rozbiegania, przebieżki oraz long runy do 18km. W tym momencie postawiłem sobie pytanie, jak mogę wykorzystać ten czas aby stać się lepszym biegaczem. Odpowiedzi po chwili same się nasunęły, mogłem skupić się na pracy siłowej, poprawie techniki, rozbudowie systemu aerobowego oraz zbudowaniu zapasu prędkości pod 10 km.

Wróciłem do wykonywania siły biegowej. Rozpocząłem od dwudziestumetrowych odcinków, stosowałem sprawdzony zestaw sześciu ćwiczeń. W warunkach domowych pracowałem nad górnymi partiami ciała, a także na wzmocnieniu nóg. Stopniowo wprowadzałem kolejne elementy, były to m.in. podbiegi, rozpocząłem od krótkiej sesji 10×30 s. Jednakowoż w pewnym momencie zamknięte zostały lasy i parki. Dzięki czemu znalazłem nowy podbieg o długości 600 metrów. Na pierwszym treningu wykonałem tylko dwie serie, lekko nie było, tętno powyżej 170, aczkolwiek pokochałem to miejsce. Daje niezłego kopa i można się fajnie zmęczyć.

Regularnie chciałem zwiększać długość niedzielnego wybiegania. Początkowo biegałem 18 km, a co trzeci tydzień krótszy dystans, ale z przebieżkami. Wyglądało to w następujący sposób 1 tyg 20km, 2 tyg 20km, 3 tyg 16km + 10 przebieżek. Powiem szczerze, że ten wariant z przebieżkami męczy mocniej niż tradycyjny long run. W dziewiątym tygodniu okresu pandemii osiągnąłem dystans 24 km. Na przestrzeni tygodni wzrastał tygodniowy przebieg. Czułem się coraz lepiej, a pomimo większej ilości kilometrów zmęczenie było podobne. Największy kilometraż wyniósł 92 km. W międzyczasie czasie wróciłem do szybszych odcinków na dystansie 200m/300m/400m. Bieżnie były zamknięte dlatego biegałem na asfalcie, ciężko było znaleźć płaski odcinek, dlatego 35 s na 200m oraz 76 a na 400 m oceniam jako przyzwoity wynik.

Największym zaskoczeniem był dla mnie trening progowy. Zrealizowałem standardową wersję 20 min ciągłego biegu. Nie stosowałem tego typu treningu od dwóch miesięcy. Nogi miałem tego dnia nieco zmęczone, ale poleciałem. Byłem pozytywnie zaskoczony, średnie tempo wyniosło 3:41 czyli na poziomie mojej życiowej formy. Jest to dla mnie sygnał, iż praca siłowa oraz aerobowa pomaga przesuwać kolejne granice przy umiarkowanych obciążeniach. Przez ten czas biegam po pagórkowatych terenach. Dzięki czemu znacząco wzmocniłem mięśnie czworogłowe jak i dwugłowe uda. Przed pandemią nie wyobrażałem sobie codziennego biegania na tych trasach. Obecnie nie jest to żaden problem. Jest to jedno w wielu nieprawdziwych ograniczeń jakie pokonałem podczas tego okresu. Zdecydowanie więcej pracy siłowej przełożyło się również na wzrost wagi, obecnie warzę o 2.5kg więcej. Są to głównie mięśnie, które napędzają całą maszynę.

Co dalej? Przez ten czas odpocząłem od zawodów i nabrałem ogromnego apetytu na starty. Chciałbym pokonać kolejne granice, ogień dalej się pali dlatego nie powiedziałem ostatniego słowa na zawodach. Według mnie pierwsze ruszą Parkruny, a dystans 5km będzie idealny aby sprawdzić formę. Pandemia miała ogromny wpływ na nasze życie. Przez ten okres miałem więcej czasu aby przemyśleć wiele spraw osobistych oraz zawodowych. Utwierdziłem się również, że bieganie to moja ogromna pasja, która miała początek w dzieciństwie i trwa do dziś.

Znajdziesz mnie również na:

https://m.facebook.com/pjbiegaczzpasja/

https://www.instagram.com/jaszczer/

Dodaj komentarz