“Życiówkowa” relacja z biegu urodzinowego Łukasza i Maćka
Najlepiej piszę się o sukcesach, dlatego z Biegu Urodzinowego przedstawiamy Wam relację dwóch zawodników, którzy zrobili życiówki. Co ciekawe są to dwaj bracia Łukasz i Maciej 😀
Łukasz Ostrowski – 39:13 PB
W tym roku sezon startowy zacząłem wyjątkowo szybko, bo już w lutym Biegiem Urodzinowym w Gdyni. Pomimo że biegam już kilka lat, był to mój pierwszy start w tym biegu, a tym samym na nowej trasie. Przed startem nie miałem żadnych szczególnych oczekiwań co do wyniku. Miał to być zwykły sprawdzian formy w przygotowaniach do głównego startu wiosennej części roku, jakim jest debiut w triathlonie.
W dniu startu pojawiła się jednak odrobina stresu, a także nadzieja na wynik w okolicach 41 minut. Pogoda do biegania była całkiem dobra, w tygodniu przed startem zredukowałem czas treningów co dobrze rokowało. Ustawiłem się razem z bratem w drugim rzędzie naszej strefy startowej, 3, 2, 1 i ogień. Zaczęliśmy bardzo spokojnie …. w tępie ok 4:00 min/km. Po pierwszym kilometrze uformowała się grupka ok 4-5 osób biegnąca równym nieco szybszym tempem. Stwierdziłem, że nie mam nic do stracenia, więc podczepiłem się do kolegów. Wspólnie dobiegliśmy do 5 km, a ja nie wierzyłem własnym oczom. Właśnie pobiłem rekord życiowy na 5 km. Pomyślałem, że to koniec dobrej passy na dzisiaj, zwłaszcza, że niedługo czekał na mnie podbieg pod Świętojańską. Grupa trochę uciekła i się porwała, ale ja nie traciłem zapału i starłem się utrzymywać stały dystans do uciekinierów.
Po podbiegu dopadł mnie lekki kryzys, lecz …. wiedziałem, że na 7 km będzie czekała na mnie dodatkowa energia od kibicujących przyjaciół. Potem już była myśl tylko o mecie, bo to tylko niecałe 3 kilometry. Nie wiem jak tego dokonałem, ale na 9 km na zegarku zobaczyłem 35 minut z lekkim hakiem. Po cudzie na 5 kilometrze drugi, zdarzył się na mecie – dwie życiówki na jednym biegu 😀 Nigdy w najśmielszych snach nie wymarzyłbym sobie lepszego otwarcia sezonu. Pierwszy start w rodzinnym mieście i dwie życiówki. Oby kolejne starty w tym roku były równie miło zaskakujące i udane. Nic jednak nie zdarza się przypadkiem. Tym razem obstawiam, że dużą rolę odegrało zeszłoroczne przygotowanie do jesiennego sezonu oraz regularny trening od początku 2018 roku.
Maciej Ostrowski 39:32 PB
Świętowanie 92 urodzin Gdyni 18 Lutego minęło pod znakiem biegu na dystansie 10 km po ulicach Centrum Naszego miasta. W moim przypadku było to sprawdzenie aktualnej formy i postępu przygotowań do ONICO Gdynia Półmaratonu 2018. Dzień startu rozpocząłem od lekkiego posiłku 2 h przed startem. Panowała dobra, pochmurna ale bez opadu, dość ciepła pogoda co dobrze prorokowało. 30 min przed startem zwyczajowo wykonałem rozgrzewkę, trucht i ćwiczenia rozciągające. W strefie startowej 40-45 min, z której startowałem panowała luźna i wesoła atmosfera, mnóstwo zmotywowanych Biegaczy, w tym dwójka Pacemakerów na 40 min. Ostatnie odliczanie 3, 2, 1… i lecimy !!!
Trzymałem się Pacemakerów, a po pierwszych, tłocznych 300 metrach grupa się rozciągnęła, i znalazłem miejsce za plecami jednego z Pacemakerów, pod koniec 1 kilometra gorący doping przekazała mi grupa znajomych. I tak szybko minął 2 jak i 3 kilometr, następnie trasa skręcała w stronę morza, gdzie licznie zgromadzeni mieszkańcy Gdyni dopingowali Wszystkich. I tak po 4 kilometrach biegnięcia w sporym towarzystwie, dotarliśmy nad wybrzeże Zatoki Gdańskiej, lekki wiatr jednak nie stanowił w dalszym ciągu trzymania zakładanego tempa. Na półmetku zameldowałem się z czasem 19:32, a samopoczucie nadal było doskonałe, więc pomyślałem „ To jest ten dzień” !
Dalej kontynuowałem bieg po lekkim podbiegu ulicą Świętojańską gdzie został zorganizowany finał konkursy dopingu dla 4 gdyńskich szkół, cheeleaderki świetnie zagrzewały do walki. Im bliżej mety tym szybciej chciałem biec, ponieważ walka o życiówkę ( poprzednia 39:52) była realna. Po dobiegnięciu do 8 kilometra funclub znajomych, jakby też widzieli moją dobrą kondycje, dodali werwy i postanowiłem ostatnie 2 kilometry pobiec na maksa i odłączyć się od Pacemakerów. Trzymałem równe szybsze tempo i oddalałem się z każdym metrem. Wbiegając na ostatni kilometr sukces był na wyciągniecie dłoni, pomimo zmęczenia, nogi niosły a ja przyspieszałem jeszcze bardziej, ostatnia prosta i daję z siebie 200%. Wpadam na meteęz nową życiówka 39:32!! Duma mnie ogarnia, choć ciężko dyszę. Medal na piersi dodaje satysfakcji i jest kolejną piękną pamiątką. Podsumowując, sprawdzenie formy wyszło bardzo dobrze, teraz odpoczynek i dalsze wykonywanie planu i oby powtórka na Półmaratonie. Napełniony w kolejne doświadczenie po pierwszym starcie sezonu patrzę z optymizmem w przyszłość.