„Dopóki wierzysz, możesz osiągnąć wszystko, co jeszcze kiedyś wydawało się niemożliwe”. Tymi słowami mogę podsumować mój tegoroczny sezon sportowy, w którym przebiegłem więcej km niż przez wszystkie poprzednie lata.
Zaczynając od początku moja przygoda z bieganiem zaczęła się dosyć nietypowo bo od wrześniowego treningu przygotowawczego do sezonu drużyny piłkarskiej Po Prostu Młyńska, który prowadził Jan Krakowski. Nie przepadałem za bieganiem. Kondycja nie należała do moich mocnych stron. Zawsze bardzo szybko się męczyłem, przez co coraz trudniej było mi utrzymać jakość swojej gry na dobrym poziomie. Wyżej wspomniany trening nie będę ukrywał mocno dał mi w kość i zmotywował mnie do pracy nad soba. Postanowiłem regularnie biegać. Zacząłem od krótkich dystansów typu 2-3 km, po których i tak byłem wykończony i zastanawiałem się czy rzeczywiście warto robić to czego tak bardzo nie lubię. Lekarstwem na ciężkie momenty byli moi kumple (Przemek Janicki, Bartek Bigott i Maciek Tężycki ), którzy wspólnymi treningami motywowali mnie do dalszej pracy?
Pierwsze w życiu 10km udało mi się przebiec w okolicach lutego w czasie troszkę ponad godziny. Widząc że jestem w stanie pokonać taki dystans, zdecydowałem się na start w Biegu Urodzinowym. Był to mój debiut w zawodach biegowych i byłem ciekawy jak to wszystko wygląda. Nie miałem żadnego celu względem czasu. Chciałem po prostu spełnić cel z przed kilku miesięcy i ukończyć takie zawody. Co mogę powiedzieć … ? Było fantastycznie. Atmosfera podczas biegu, tysiące ludzi biegających dla przyjemności. Udało mi się przebiec w czasie 55:35, co było dla mnie pozytywnym zaskoczeniem.
Właśnie od tych pierwszych zawodów bieganie przestało być tylko ciężką pracą, a stało się przyjemnym sposobem na orzeźwienie czy relaks w czasie roku studenckiego. Wszystkim, którzy szukają dobrej odskoczni od codziennych zajęć bardzo polecam zrobienie wieczorkiem jakiejś fajnej trasy?
W kolejnych miesiącach starałem się w miarę możliwości regularnie trenować. Niestety nie zawsze się to udawało. Zdarzały się tygodnie, w których na trening zwyczajnie brakowało czasu czy chęci. Dla mnie największym sukcesem jest to, że mimo przerw zawsze wracałem do biegania, co przełożyło się na coraz lepsze czasy i coraz większą przyjemność z samego biegania. W biegach Europejskim i Świętojańskim udało się osiągnąć wyniki w okolicach „pięćdziesiątki” odpowiednio 50:32 i 49:43.
Kolejnym startem był bieg Piotr i Paweł 2016 na początku września. Chciałem dowiedzieć się w jakiej jestem dyspozycji po kilku miesiącach wakacji, w czasie których znacznie częściej wychodziłem na koncert czy imprezę niż na trening. Jak się okazało zawody były bardzo pouczające. Mała ilość treningów przełożyła się na moc w czasie biegu. Czułem się po prostu słaby, koło 6 km miałem wrażenie, że mogę mieć problem z dotarciem do mety. Start zakończyłem ze słabiutkim czasem 52:39, będąc przy tym wykończony jak na początku mojej przygody z bieganiem.
Wyciągając wnioski z poprzedniego startu do Biegu Niepodległości przystąpiłem po dobrych przygotowaniach, czego efektem było ustanowienie nowej życiówki 48:13, z czego jestem bardzo zadowolony 🙂