Weekend pełen emocji , czyli Enea IRONMAN 70.3 Gdynia 2018 – relacja Łukasza
Dni 3-5 sierpnia 2018 na długo pozostaną w mojej pamięci z wielu względów. Serdecznie zapraszam do mojej relacji z Enea IRONMAN 70.3 Gdynia.
W tym roku po dwóch latach kibicowania i wspierania zawodników jako wolontariusz zdecydowałem się na start w największej imprezie triathlonowej w Polsce na dystansie sprintu. Miałem kolejno do pokonania 750 metrów pływania w Zatoce Gdańskiej, 20 kilometrów na rowerze oraz 5 kilometrów biegu przez centrum Gdyni.
Już w czwartek spakowałem wszystkie niezbędne rzeczy, które w piątek zostawiałem w strefie zmian. Nim jednak tam dotarłem odebrałem pakiet startowy w biurze zawodów oraz odwiedziłem robiące ogromne wrażenie EXPO. Na koniec poszedłem jeszcze wraz z Jankiem na odprawę techniczną na której zaskoczyło mnie … … zagrożenie możliwości pływania w piankach ze względu na wysoką temperaturę wody. Bałem się głownie nieznanego, ponieważ nawet nie pomyślałem, że taka sytuacja może mieć miejsce oraz tego, że mogę odczuwać zmęczenie w nogach na rowerze i biegu. Ostatecznie czarny scenariusz nie sprawdził się [Symbol]
Noc miałem niespokojną… Kilka razy się budziłem, śniło mi się że pomyliłem trasę na biegu, ale obudziłem się przed 7 o dziwo wypoczęty i bojowo nastawiony 😉
O 8 razem z Kubą zameldowaliśmy się w strefie zmian. Pompowanie kół i znowu niespodzianka i znowu nie za miła. Skrzywił się wentyl od dętki, ale na szczęście nieoceniona pomoc serwisu Shimano, który rozbił swój obóz w strefie zmian. Szybka wymiana, pompowanie, bidony w koszyku i Marian jest gotowy 😀 Ppompowanie kół roweru Kuby na szczęście bez niespodzianek i mkniemy do niebieskich worków z rzeczami na rower. Sprawdzam czy wszystko jest: buty, kask, okulary. Odwracam się i nie wierzę własnym oczom… Zobaczyłem mojego idola Łukasza Remisiewicza – RunEata 😉
Chwilkę pogadaliśmy, życzyliśmy sobie powodzenia i mkniemy z Kubą do czerwonych worków. Tutaj tylko buty do biegania i czapka. Strefa zmian ogarnięta zgodnie z planem na spokojnie, czas na plażę wyciszyć się i przygotować do startu. Po drodze spotykam brata Maćka i Mateusza, a prędzej oddaję niepotrzebne już rzeczy do depozytu. Na plaży zamaczam się najpierw bez pianki żeby się schłodzić, następnie pianka i czas na rozpływanie. 15 min w wodzie i już czuje że dzisiaj będzie #ozd 😀 15 min przed startem melduję się w strefie startowej, gdzie spotykam Wojtka. Krótka rozmowa, ostatnie „powodzenia” i na całkowitym luzie wchodzę do wody.
Początkowo wydawało mi się, że płynąłem dziwnie wolno, lecz po chwili zobaczyłem, że wyprzedam z dużą łatwością na małą liczbę zawodników. Zadziwiła mnie liczba osób płynących żabką. W pewnym momencie zostałem zmuszony do urządzenia sobie solidnego slalomu, żeby ominąć wolniejsze osoby. Pływanie kończę z czasem 14:43 co w porównaniu do Gniewina jest ogromnym postępem. Zawdzięczam to głównie oswojeniem się z pływaniem w otwartych wodach oraz z pianką.
Wychodząc z wody starałem się jak najszybciej zdjąć piankę zanim przyklei się do mnie. Biorę worek, szybka przebieralnia i mknę do Mariana. Na wyjściu ze strefy do walki zagrzewa mnie Maciek co daje mi kopa by jak najszybciej się rozpędzić. Początkowo jedziemy w kilkuosobowej grupce, która ostatecznie rozciąga się dopiero po około 2 km, gdzie wiatr daje się we znaki. Tutaj też pierwszy raz poczułem lekkie ukucie w lewej nodze. Wziąłem łyk izotonika i starałem się utrzymywać prędkość ok 30 km/h. W dalszej części dystansu wiatr jeszcze bardziej dał się we znaki, jednak do walki zagrzewała mnie myśl, że po nawrocie będę jechał z wiatrem i rzeczywiście tak było. Na powrocie z łatwością rozpędziłem się do prędkości prawie 40 km/h. Szybki do centrum Gdyni, Maciek swoim dopingiem naładował moje akumulatory, czas na drugą pętlę z pełnym ogniem. Teraz już nic nie kalkulowałem tylko pędziłem ile sił w nogach. Drugą pętlę pokonałem z nieco większą średnią prędkością ciągle wyprzedzając zawodników. Rower kończę z czasem 34:07 co daje średnią prędkość ponad 35 km/h. Cel został osiągnięty !!!
Drugi pobyt w strefie zmian nieco szybszy, bo opanowałem już zsiadanie z roweru bez butów. Biorę worek, czapka na głowę, siadam na ławce i czuje jak pulsują mi już obie nogi. Szybko zakładam skarpetki, buty a złe myśli zostawiam za sobą wybiegając ze strefy.
Bieg zaczynam na spokojnie, że by na początku nie przesadzić. Zegarek pokazuje, że biegnę nieco poniżej tempa 4:00 czyli bardzo dobrze. Zastanawiam się tylko jak długo utrzymam taką prędkość. Niedługo jednak zagrzewa mnie Janek do walki, a kawałek dalej brat z rodzicami co pozwala utrzymać mi początkową prędkość. Podbieg pod Świętojańską jest w cieniu co pozwala mi tylko minimalnie zwolnić jednak tego się spodziewałem. Skręt w Piłsudskiego i …. takiego uderzenia gorąca się nie spodziewałem. Pamiętałem jednak, że niedługo czeka na mnie punkt z wodą i IZO, więc staram się powrócić do szybkiego tempa sprzed podbiegu. Nieoceniona pomoc wolontariuszy, którzy zafundowali mi wodny prysznic i podali wodę i znów czuję się jakbym na nowo rozpoczynał zawody 😉 Szybko melduję się na Bulwarze Nadmorskim, gdzie zmierzam w stronę mety niesiony dopingiem spikerów 😀 Czuje się na tyle dobrze, że na ostatnim kilometrze zdecydowanie przyspieszam biegnąc na samopoczucie, a nie tempo. Ostatni raz mijam brata, śpiewając piosenkę, która leci na ze sceny, przybijając „piątki” i wbiegam na metę.
Nic nie jest w stanie opisać mojej radości z ukończonego drugiego w życiu triathlonu 😀 Pomimo ogromnego zmęczenia gratuluje świetnego wyniku Kubie, wymieniamy kilka słów i zmierzamy w stronę strefy finishera. Odbieram pamiątkową bluzkę, udaję się na najlepszy w życiu „lodowy” masaż, by na koniec zjeść makaron i napić się piwa.
Nie ma jednak chwili na dłuższy odpoczynek, bo niedługo Janek będzie biegł na zmianie swojej sztafety. Pomimo obolałych nóg wykrzesuję ostatki sił, by zagrzać Go do walki o jak najlepszy wynik. Wspólnie z napotkanymi jak i nowo poznanymi znajomymi na gorąco podsumowujemy nasze wrażenia ze startu i cykamy pamiątkowe foty w oczekiwaniu na odbiór rowerów ze strefy zmian.
Szybka regeneracja w domu i o 21 znów jesteśmy w Gdyni na świetnym filmie przedstawiającą walkę dwóch tenisistów Bjerna Borga oraz John’ego McEnroe, a dokładnie ich pojedynek z kortów Wimbledonu w roku 1980.
Niedziela to już „tradycyjnie”, bo 3 rok z rzędu pomoc od strony organizacyjnej. Tym razem pomagamy na strefie odświeżania zlokalizowanej przy Bulwarze Nadmorskim oraz zagrzewamy triathlonistów do walki na ostatnich kilometrach rywalizacji o jak najlepsze wyniki. Bezcenną pamiątką jest zdjęcie na którym razem z bratem zostaliśmy uchwyceni w towarzystwie 6-krotenej mistrzyni świata Danieli Ryf. Zawodniczka ta na zawodach w Gdyni oprócz wygranej wśród kobiet ustanowiła także nowy kobiecy rekord trasy oraz pobiła rekord świata na dystansie 70.3 😀
To był bardzo intensywny weekend, lecz dostarczył tak wielu pozytywnych emocji i wrażeń, że już nie mogę się doczekać przyszłorocznej edycji. Do zobaczenia za rok na IRONMAN 70.3 Gdynia !!!