2 starty w 1 dzień, czyli jak wykorzystać najdłuższy dzień w roku
W ostatni weekend wystartowałem w Nocnym Biegu Świętojańskim, a parę godzin później w triathlonie na dystansie sprinterskim w Suszu. Wpis zacznę od odpowiedzi na pytanie, dlaczego startowałem w obu zawodach. Odpowiedź jest prosta – ciekawość :D. Byłem ciekawy, jak zachowa się mój organizm. Co się okazało? Zapraszam do relacji.
Nocny Bieg Świętojański uwielbiam, jest to mój ulubiony bieg i staram się co roku w nim startować. Dwa tygodnie temu dostałem propozycję od dobrego kolegi Piotrka, abym wystartował za niego w Suszu na dystansie sprinterskim, gdyż on nie ma możliwości pojawienia się tam. Jako, że szukałem zawodów triathlonowych, w których mógłbym wystartować, stwierdziłem, że jest to świetna okazja. Jedyną wadą było to, że odbywały się 23 czerwca o 13.00, a 23 czerwca o północy miał się zacząć bieg świętojański. Stwierdziłem, że będzie to ciekawe doświadczenie.
Swoją formę zazwyczaj poznaję po tym, jakie czasy udaje mi się robić w czasie treningów interwałowych. Ostatnio udawało mi się je biegać bardzo szybko i wiedziałem, że jestem w dobrej formie. Dodatkowo udało mi się trochę zrzucić i ważyłem przed biegiem 72,5 kg. Moim celem było złamanie 39 minut. Plan był taki, aby dobrze pobiec pierwsze 5km, na których znajdował się długi podbieg i zbieg, a potem na płaskim odcinku złapać równe tempo.
Bieg zacząłem mocno, potem na podbiegu trochę zwolniłem, ale w połowie “wspinaczki” przybiegł do mnie Łukasz, który nadawał mi idealne tempo. Razem dobiegliśmy do Witawy, po czym krzyknął mi, aby pamiętał o luzie na zbiegu. Tak też zrobiłem, ruszyłem mocno na zbiegu, ale zacząłem czuć problemy żołądkowe i nie wiem, czym było to spowodowane. Albo porą dnia, bo organizm nie był przygotowany o tej porze do takiego wysiłku, albo coś mi zaszkodziło. Myślę, że chyba bardziej to pierwsze, bo we wcześniejszych latach przed tymi zawodami więcej biegałem wieczorową porą. Mimo że czułem brzuch, starałem się trzymać tempo. 5km minąłem z czasem 19:30, a więc zgodnie z planem. W dalszej części problemy żołądkowe coraz bardziej mi doskwierały, przez co miałem problemy z trzymaniem równego tempa. Zupełnie inaczej było z nogami, które czułem, że bardzo fajnie się kręcą. Mimo wszystko walczyłem ze wszystkich sił i udało się osiągnąć 39:29, co bardzo mnie cieszy.
Triathlon Susz
Kiedy wróciłem do domu, rozważałem dwa pociągi do Susza. Jeden odjeżdżał o 6:30, a następny o 9:30. Jadąc tym drugim, byłbym na styk. Stwierdziłem jednak, że te dodatkowe 3h snu to bardzo dużo i warto zaryzykować. Mimo problemów z rowerem w pociągu (lepiej rezerwować bilet z rowerem dużo wcześniej, bo może być problem z miejscem) udało się dojechać idealnie na czas. Wstawiłem rower do strefy i oczekiwałem na start.
Pływanie 00:16:39
Cóż, pływakiem byłem i jestem słaby, ale nie ukrywam, iż mało czasu poświęcam na tę dyscyplinę. RunEat po starcie napisał mi, że chyba w wodzie sprawdzałem fejsa, że tak długo płynąłem 😀 Do najbliższego startu w Bydgoszczy planuję dużo popływać, zwłaszcza open water i powinno być lepiej.
Rower 00:35:35
Tutaj niestety jechałem cały dystans bez licznika, bo przekręcił mi się magnez. Widziałem tylko średnią prędkość na zegarku. Pierwsza część dystansu była z wiatrem, dzięki czemu zacząłem bardzo mocno. Noga dobrze się kręciła, jednak w tej dyscyplinie odczuwałem wcześniejszy bieg. Gdy mocniej naciskałem na pedały, zaczynały mnie łapać skurcze. Średnia prędkość – 34,2 km/h – mogłaby być lepsza.
Bieg 00:20:39
Tutaj leciało się pięknie 😀 Pierwszy kilometr był dość ciężki, ale potem nogi się rozluźniły i czułem moc. Ostatni kilometr poleciałem prawie w 4:00 i szczerze, chętnie pobiegłbym drugą piątkę 😉
Ogólnie wynik – 1:16:47. Na szczęście jest sporo do poprawy, więc powinno być coraz lepiej. Teraz dwa tygodnie treningów i 8 lipca lecę 1/2 ironmana w Bydgoszczy. Wygrałem pakiet, więc trzeba skorzystać 😀 Ale start na mega spontanie 😀