Castle Malbork Triathlon – relacja Janka z najlepszego startu sezonie

Triathlon = różne przygody. Czasem się zastanawiam, czy będę miał jakiś start w którym, nie będę miał żadnych przygód i po prostu przyjadę na zawody i w świetny stylu je ukończę. Chyba jednak tak się nie stanie 😀 Jednak los chyba wie, że jestem blogerem i muszę mieć o czym napisać 😀

Zacznijmy jednak od początku. Chciałem jeszcze raz w tym sezonie wystąpić w jakieś połówce i powalczyć o dobry wynik. Wybór padł na Malbork z racji pozytywnych opinii, bliskiej lokalizacji względem domu i umiarkowanej opłaty startowej. Jeśli chodzi o treningi to mogę być bardzo zadowolony. Przede wszystkim trenowałem systematycznie, w jednym tygodniu zrobiłem po dwa treningi dziennie i muszę przyznać, że czułem się świetnie. Co ważne udało mi się także łączyć treningi z pracą i pisaniem pracy magisterskiej. Czułem, że jestem w dobrej formie.

Przygody zaczęły się już w środę przed zawodami, kiedy spokojnie wieczorem oglądałem raz jeszcze filmiki z Janem Frodeno, nagle zadzwoniła Pani z miejsca gdzie miałem zarezerwowany nocleg i poprosiła, abym odwołał rezerwacje, bo w pokoju w którym miałem spać pękła rura i nie naprawią tego do weekendu. Pojawił się duży problem, bo oprócz mega drogich hoteli nie było żadnych opcji noclegu. Wymyśliłem jednak inny sposób. Jako, że rower przed długimi dystansami trzeba wprowadzić do strefy dzień wcześniej, postanowiłem, że w sobotę pojadę do Malborka odbiorę pakiet i wstawię rower, a potem wrócę do domu i w niedziele pojadę jeszcze raz. Zwykle mam problemy z zasypianiem w nowych miejscach, więc stwierdziłem, że u siebie w łóżku wyśpię się lepiej. Wszystko wyszło zgodnie z planem.

Jeśli chodzi o wynik, wolałem nie kalkulować, ale zależało mi bardzo na życiówce, abym w końcu mógł powiedzieć, że osiągnąłem dobry wynik.

Nadeszła niedziela i muszę przyznać, że zwykle przed zawodami jestem bardzo podekscytowany i rozpiera mnie energia. Tego ranka było odwrotnie czułem się zamulony, może też się trochę stresowałem czy nie będę miał problemów z rowerem. Jeśli chodzi o pływanie miałem wysokie oczekiwania bo ostatnio dużo pływałem. Przy legendarnej pieśni Bogurodzica ruszyliśmy….. Muszę przyznać, że płynęło mi się w miarę dobrze. Czułem że trochę płynę na boki i to samo mówili moi kibice z brzegu. Dramat rozegrał się 250m przed metą kiedy złapał mnie mega skurcz w łydce i mimo moich różnych prób rozciągania nie chciał odpuścić. Byłem naprawdę przerażony, bo trochę wiocha wycofać się już na pływaniu 😀  Zacząłem płynąć żabką i wtedy odpuściło. Do tej pory nie wiem od czego był ten skurcz i miałem czasami skurcze przy wyjściu z wody, albo w czasie pływania na basenie, ale nigdy w trakcie wyścigu. Zaznaczę też, że w wodzie za bardzo nogami nie macham. Kiedy wyszedłem z wody i zobaczyłem czas 44 minuty byłem zaskoczony. Bo co prawda w końcówce płynąłem wolniej, ale nie aż tak 😀 (po zawodach okazało się, że trasa miała o 200m więcej) Jednak nie myślałem o czasie, wskoczyłem na rower i myślałem o tym, aby szybko i bezpiecznie pojechać.

Trasa rowerowa była płaska jak stół co spowodowało, że można było jechać bardzo szybko . Jednak przed zawodami skrzywiłem hak od przerzutki i niestety nie dało się go na szybko naprawić, więc miałem trochę problemów ze zmianą biegów, ale na takiej trasie na szczęście nie musiałem często zmieniać biegów. Starałem się jechać jak najwięcej w pozycji aero, lecz trochę wolniej wchodziłem w zakręty, bo nie znałem trasy i wolałem przejechać bezpiecznie. Planowałem czas roweru 2:40-2:45. Na pierwszym okrążeniu trzymałem średnią prędkość ok. 33,5 – 34 km/h co dało czas 1:20, na drugim jechałem trochę wolniej, ale muszę przyznać, że cały czas czułem się świetnie. Trochę mnie to zdziwiło, gdyż w tym roku dość mało jeździłem na rowerze. Drugą pętle zrobiłem w 1:21 i wiedziałem, że jest dobrze 😉

Kiedy zszedłem na bieg czułem się naprawdę świetnie. Nogi miałem bardzo wypoczęte i wiedziałem, że jest szansa na bardzo dobry wynik. Zacząłem biec tempem 4:30-4:40 i czułem, że mnie niesie. Jeśli chodzi o trasę to zdecydowanie wolę gdyńską trasę. Może jest cały czas po asfalcie, ale jest równa. Tutaj było trochę ścieżek żwirowych które są fajne, ale już bieganie po chodnikach, kostce na terenie zamku czy fosie, już do fajnych nie należy 😛 Zdecydowanie radę dawały buty w których ostatnio biegam. Dużo amortyzacji to jest to czego potrzebuje. Zwiększa to zdecydowanie mój komfort, który jest potrzebny na takim dystansie.

Na początku drugiej pętli pobiegłem do toi toia  na szybką potrzebę, bo w sumie od pływania szukałem wolnej chwili by to zrobić 🙂 Wtedy też od Łukasza usłyszałem, że jestem trzeci w kategorii wiekowej, co jeszcze dodało mi skrzydeł. Dalej czułem się świetnie, jednak na 10km poczułem ból w stopie spowodowany odciskiem. Starałem się o tym nie myśleć, ale czułem, że tempo spada. Ostatecznie uzyskałem czas półmaratonu 1:42 czyli tempo 4:51. Ambicje były trochę większe liczyłem na co najmniej złamania 1:40, ale i tak nie jest źle, szczególnie, że bardzo komfortowo czułem się na biegu, a nie tak jak w Bydgoszczy, gdzie myślałem, że padnę 😉

Czas ostatecznie 5:12:50. Liczyłem na złamanie 5:10, ale patrząc na dłuższe pływanie, to prawie się udało. Fajnie też znowu było stanąć na podium w kategorii wiekowej, choć trzeba przyznać, że za dużo ludzi nie startowało. Widzę, teraz, że najważniejsza jest regularność, widzę zapasy w różnych dyscyplinach i mam nadzieje, że jeśli regularnie i sumiennie bez złych przygód będę się przygotowywać to uda mi się spełnić moje marzenie i złamać 5h na połówce, a wtedy będzie czas na całego IM 😀

Dziękuje też bardzo za wsparcie moim Siostrom i Mamie, które pojechały ze mną na zawody, przy których mam od razu więcej siły do godnego zaprezentowania się przed nimi. Dziękuje także Łukaszowi, który z nami pojechał i był świetnym supportem na trasie. Dziękuje także za doping Madzie i Dawidowi. Kiedy widzisz znajome twarze od razu masz więcej energii do walki 😀 To był raczej mój ostatni triathlonowy start w tym roku, a na przyszły rok cel jest jeden – złamać 5h na dystansie 1/2 IM

Chciałbym jeszcze dodać, że w czasie zawodów reprezentowałem nie tylko Invictus 3City, ale też funadacje Modus Vivendi o której możecie przeczytać po tym linkiem

Dodaj komentarz