Ależ to był sezon. Przede wszystkim po raz pierwszy miałem tyle triathlonowych startów. 3 razy 1/2 IM, 3 razy 1/8 i raz 1/4. Podczas tych startów poprawiłem życiówki na wszystkich trzech triathlonowych dystansach, a dodatkowo raz udało mi się stanąć na podium. Na koniec sezonu udało się napisać książkę.
Ten sezon był dla mnie przełomowy. Zakończyłem edukację na studiach i zacząłem pracę na pełen etat. Czy lepiej trenuje się teraz, czy podczas studiów, w czasie których pracowałem na pół etatu? To zależy. Na pewno mam teraz bardziej uporządkowany dzień, kiedy od 8 do 16 pracuję, a potem teoretycznie mam wolne. Jednak czasami wracam z pracy, czuję się zmęczony i wolę odpocząć.
Sezon zacząłem debiutem w maratonie górskim (no prawie górskim, jeśli można powiedzieć, że na pomorzu są góry :D) Była to niesamowita frajda. Nie leciałem na full gass, bardziej zależało mi na tym, aby przebiec ten dystans i cieszyć się tym biegiem. Dłuższą relację z tego biegu przeczytacie tutaj. Bałem się, że start ten zabierze mi szybkość, ale nic takiego się nie stało, bardzo dobrze mi zrobiły te zawody i w kolejnym sezonie na pewno znowu wystartuję w tego typu zawodach.
Kolejny start był dopiero w kwietniu, podczas którego razem z Maćkiem i Łukaszem wystartowaliśmy w duathlonie w Rumi. Był to pierwszy intensywny start, z którego byłem zadowolony, gdyż widziałem, że forma rośnie. Potem startowałem w nocnym biegu świetlików, który słabo wspominam, ponieważ dobiegłem z problemami żołądkowymi.
Następnie Łukasz i Maciek namówili mnie na start w 1/8 triathlonu w Gniewinie, który odbywał się pod koniec maja. Po raz pierwszy w sezonie tak szybko wystartowałem. Myślę, że była to dobra decyzja. Co do startu, był to mega zimny dzień. Płynęło się fatalnie, następnie dość dobrze jechało się na rowerze, a na koniec ekstra mi się biegło. Duża była w tym zasługa Łukasza, bo razem z nim wyszedłem na bieg i razem motywowaliśmy się i ostatecznie to był mój najlepszy triathlonowy bieg w tym sezonie. Relacja z tych zawodów tutaj.
W czerwcu dużo trenowałem, przygotowując się do startu w Bydgoszczy. Zależało mi, aby złamać 5h na 1/2IM. Tydzień przed tym startem wystartowałem w triathlonie organizowanym przez klub, w którym zacząłem swoją sportową przygodę. Ten start pokazał mi, że jestem w dobrej dyspozycji, dobrze popłynąłem, nieźle pojechałem na rowerze, tylko trochę słabiej pobiegłem. Dowiedziałem się też, że niestety start w Bydgoszczy będzie skrócony i zamiast 90km będą 84km. Wiedziałem więc, że niestety nawet jak złamie 5h, to będzie to nieoficjalny wynik. Weekend ten wspominam bardzo miło, gdyż pojechaliśmy całą rodziną i spędziliśmy w Bydgoszczy bardzo fajny czas. Jeśli chodzi o sam start, to płynęło się fenomenalnie. Pływanie z prądem rzeki to coś, co uwielbiam. Na rowerze dobrze jechało mi się przez pierwszą połowę dystansu. W drugiej połowie zaczęły mnie łapać skurcze i traciłem moc. Jeśli chodzi o bieg, to biegłem zachowawczo i głównie zależało mi, aby dobiec. Ostatecznie złamałem 5h, ale trasa była za krótka, więc życiówka nie była oficjalna. Relacja
Kolejny startem miała być dla mnie połówka w Gdyni. Długo zastanawiałem się nad tymi zawodami, gdyż start w nich nie należy do najtańszych – kosztuje ponad tysiąc złotych :D. Jednakże, kiedy usłyszałem, że wystartuje mój największy idol, najlepszy triathlonista na świecie – Jan Frodeno, wiedziałem że muszę się zapisać. Dwa tygodnie przed zawodami udało mi się wygrać pakiet startowy na zawody w Elblągu. Wystartowałem na 1/4 IM i był to mój debiut na tym dystansie ;). Traktowałem ten start treningowo, ale i tak byłem mega zadowolony z pływania i roweru. Bardzo słabo pobiegłem, ale dzięki temu wiedziałem, że muszę zmienić buty na nowe 😉 Dzięki, Maciek za podwózkę 🙂
Następnie przyszedł długo wyczekiwany start. Żadne inne zawody nie wywołują u mnie takie ekscytacji jak triathlon w Gdyni. Bogata strefa expo i mnóstwo pozytywnych ludzi sprawia, że chcemy, aby ten czas trwał jak najdłużej. W sobotę kibicowałem Łukaszowi, Maćkowi i innym zawodnikom na dystansie sprinterskim, a przy okazji spełniłem swoje marzenie i zrobiłem sobie zdjęcie z Janem Frodeno. Jeśli chodzi o sam start, to myślę, że był to mój najlepszy start w sezonie. Popłynąłem może i średnio, ale dałem czadu na rowerze. Mimo pagórkowatej trasy pojechałem swój najlepszy rower – 2:40. Cisnąłem ile się da, a dodatkowo dużo dało mi to, że znam już tę trasę na pamięć. Dodatkowo trasa ta ma jedną dużą zaletę – ostatnie 15km, na których zwykle mam mniej siły, jest z górki 😉 Na bieg wyszedłem naładowany pozytywną mocą ze względu na to, że super pojechałem. Pobiegłem nieźle, ale na tej trasie z tym dopingiem po prostu się leci. Ja mam ciary, jak lecę przez świętojańską, bulwar, gdzie są tłumy kibiców. Ostatecznie zrobiłem życiówkę i to na takiej trasie – 5:10:52.
Następnie Maciek i Łukasz namówili mnie na start w Krynicy Morskiej. Bardzo fajne kameralne zawody w urokliwym miejscu. Stoczyliśmy z Łukaszem zacięty pojedynek, w którym przez trochę pecha Łukasza udało mi się minimalnie być przed nim, ale oboje stanęliśmy na podium.
Zdecydowałem się jeszcze na start w Malborku. Trzecia połówka w tym roku. Chciałem złamać 5h. Wystartowałem pełen energii i zmotywowany. Jednak chyba nie miałem dostatecznie mocy i dodatkowo zimna aura nie służyła mi tego dnia. Ostatecznie osiągnąłem czas 5:13. Optymistycznie patrząc, mogłem być zadowolony, że udało mi się ukończyć 3 połówki co miesiąc i każda poniżej 5:15. Relacja tutaj
Ogólnie oceniam ten sezon pozytywnie. Oczywiście wciąż czekam, aby spełnić największe marzenie, czyli ukończenie pełnego dystansu Ironmana. Jednak zależy mi, aby zrobić to na zawodach pod logiem IM, a najlepiej zrobić to w Polsce. Jakie plany mam na kolejny sezon opisze już wkrótce…
Kolejną rzeczą z której jestem zadowolony to fakt, że udało się napisać książkę “10 sportowych mitów” Z tej okazji mamy kolejny konkurs, w którym do wygrania jest nasza książka. Pod postem na naszym fb napiszcie jaki był Was najlepszy start i dlaczego.