W końcu się udało. Wreszcie złamałem 5 h na dystansie połówki Ironmana. Co prawda, dwa lata temu udało się to w Bydgoszczy, ale trasa była niedomierzona. Blisko tego byłem też w Suszu, ale tam z kolei trasa była za długa 😀 Wynik cieszy, ponieważ udało się to zrobić na zwykłym aluminiowym rowerze szosowym. Zależało mi na tym, aby w przyszłości, kiedy mój syn przyjdzie do mnie i oznajmi, że chciałby szybszy rower, to powiem mu, że jego tata złamał 5 h i zrobił IM na zwykłym rowerze, więc dopiero jak pobije te wyniki, dostanie lepszy sprzęt 😀
Przechodząc do zawodów w Malborku, to zastanawiałem się, jak wpłynie na mnie fakt, że miesiąc temu zrobiłem Ironmana. Jednak muszę przyznać, że już tydzień po czułem się naprawdę dobrze i widziałem, że mam szybkość potrzebną do tego dystansu. Jeśli chodzi o treningi, to trenowałem mniej niż w lipcu i bardziej podtrzymywałem formę. Trasę w Malborku znałem bardzo dobrze, startowałem tutaj czwarty rok z rzędu i wiedziałem, czego mogę się spodziewać, co jest bardzo kluczowe w triathlonie.
Przed zawodami, jak to zwykle bywa, wszystko mnie bolało. Staram się tym nie przejmować, bo często są to po prostu nerwobóle spowodowane stresem. Tym razem mógł być on zasadny, gdyż w godzinie startu temperatura wody wynosiła 15 stopni, a temperatura powietrza 10. Było naprawdę zimno, ale za to nie padało, co w Malborku rzadko się zdarza. Jeśli chodzi o etap pływacki, to nie ukrywam, że pływanie w Nogacie nigdy mi nie wychodzi. Nie wiem czy to kwestia temperatury, czy jakiegoś innego czynnika, ale zawsze jest wolno. Tutaj popłynąłem w 41 minut, a co ciekawe, w Gdyni, kiedy płynąłem 3,8 km, w połowie miałem 39 minut.
Jednak wiedziałem, że nie ma co się załamywać, trzeba cisnąć. Wziąłem rower i pomknąłem. Nic nie ubrałem na siebie i nie ukrywam, że mógł być to delikatny błąd. Było dość zimno i szczególnie przez pierwszą pętlę czułem, jak zamarznięte mam stopy. W porównaniu do Gdyni starałem się dużo jeść. Miałem zarówno rozpuszczone żele ALE w bidonie, jak również normalne żele. Chciałem zejść z roweru bardzo najedzony. W Malborku trasa w porównaniu do Gdyni jest płaska i bardzo prosta. Nie trzeba mieć dużych umiejętności. Wystarczy siła nóg i dobra pozycja aerodynamiczna. Na to ostatnie zwłaszcza starałem się zwracać uwagę. Myślę, że dzięki temu sporo zyskałem, prawie całą trasę jechałem oparty na lemondce. Mknąłem równym tempem, starałem się nie szarpać, kiedy wyprzedzał mnie szybszy zawodnik. Na plus dodam, że tego dnia nie wiało zbyt mocno, dzięki czemu pętlę można było przejechać w miarę równo. Średnia z 90 km wyniosła 35,4 km/h, delikatnie wolniej niż w Suszu, ale za to tutaj dystans się zgadzał i etap ten ukończyłem w 2:33.
Po rowerze zszedłem i czułem, że co prawda włożyłem dużo siły w ten etap, ale mimo to w nogach była siła. Spojrzałem na zegarek i wynikało, że muszę pobiec półmaraton poniżej 1:41. Wychodziło, że muszę trzymać tempo około 4:45. Planowałem ruszyć mocno pierwszą i może drugą pętlę, aby na trzeciej mieć zapas i w razie problemów polecieć trochę wolniej. Zacząłem bieg i muszę przyznać, że czułem się świetnie, jeszcze nigdy na połówce z roweru nie miałem uczucia takiego komfortu. Byłem najedzony, na punktach odżywczych po prostu leciałem i w pełnym biegu brałem potrzebne produkty. Popijałem na zmianę colę, Red Bulla i izotonik (dużą sprawność w tych strefach zawdzięczam doskonałym wolontariuszom). Pierwszą pętlę przebiegłem ze średnią 4:38, czułem się bardzo fajnie i drugą poleciałem prawie tak samo. Wiedziałem, że złamanie 5 h jest naprawdę blisko.
Na trzeciej pętli cały czas czułem, że lecę bardzo swobodnie i nawet przebieganie po kamieniach i fosie nie było złe. To mi chyba uświadomiło, że muszę biegać w butach z dużą amortyzacją, bo ewidentnie lepiej latam. W końcówce miałem lekki stres, kiedy zobaczyłem, że trasa zamiast 21,1 km ma 500 m więcej. Gdybym zaczął wolniej i biegł idealnie pod czas półmaratonu dający złamanie 5 h, to ta sztuka by mi się nie udała. Na szczęście miałem zapas. Na końcu cisnąłem, ile mogłem i się udało. Na mecie nie kryłem wzruszenia. Bardzo mi na tym zależało. Ukończenie Ironmana, a także złamanie 5 h to były takie moje dwa mocne cele, które udało się zrealizować.
Na pewno pojawi się też tekst z podsumowaniem sezonu triathlonowego, a także z lesson learned, których w tym sezonie trochę wyciągnąłem i które mogą się przydać innym.
Z ciekawostek dodam, że piszę książkę fabularną o triathlonie 😀 Już wkrótce zaprezentuje fragment, zapraszam do śledzenia mojego profilu https://jankrakowski.substack.com/about