Przez ostatnie trzy części, mieliście okazję zapoznać się jak przebiegały poszczególne etapy minionego sezonu. W niniejszym bonusowym wpisie przedstawię jak wyglądało moje bieganie w liczbach. Analiza tych danych potrafi odpowiedzieć na wiele bardzo ważnych pytań, które pozwalają nam obrać właściwą drogę w przyszłości.
Zawody
Data zawodów | Nazwa zawodów | Czas | Miejsce |
18.02 | Bieg Urodzinowy Gdynia 10km | 36:15 | 78 |
10.03 | Otwarte Mistrzostwa UG w biegach przełajowych 4km | 16:10 | 3 |
18.03 | ONICO Gdynia Półmaraton | 1:20:33 | 74 |
24.03 | Akademickie Mistrzostwa Polski w Biegach Przełajowych 9km | 34:15 | 45 |
03.05 | VI Półmaraton Grudziądz – Rulewo Śladami Bronka Malinowskiego | 1:38:35 | 115 |
23.06 | VII Bieg 3 Plaż Grudziądz 7km | 24:41 | 9 |
08.07 | II Bieg Wałami Von Plauena 6km | 22:01 | 5 |
21.07 | 3. Mała Pętla Izerska Szklarska Poręba 10km | 42:08 | 6 |
26.08 | VII Półmaraton Uzdrowisko Ciechocinek 10 km | 36:40 | 10 |
23.09 | 56. Bieg Westerplatte Gdańsk 10km | 37:29 | 47 |
29.09 | XXXVII Międzynarodowe Biegi im. Bronisława Malinowskiego 10km | 36:44 | 10 |
27.10 | Nocna Dycha Gdańsk 10km | 36:52 | 9 |
03.11 | Parkrun Grudziądz #7 5km | 17:57 | 1 |
11.11 | PKO Bieg Niepodległości Gdynia 10 km | 36:33 | 43 |
W trakcie sezonu 2018 wziąłem udział w czternastu startach, uzyskując 143 kilometry wyścigowe. Sezon rozpocząłem Biegiem Urodzinowym w Gdynii, osiągając najlepszy rezultat w 2018 roku 36:15 na 10 kilometrów. Podczas każdej kolejnej dyszki nie byłem w stanie się zbliżyć do tego wyniku. Jedyną życiówkę jaką osiągnąłem to wynik podczas gdyńskiego półmaratonu 1:20:33, który był równocześnie moim debiutem na tym dystansie. Patrząc na wszystkie starty mogę powiedzieć, że biegałem bardzo równo, zdarzyła mi się jedna dyszka powyżej 37 minut podczas Biegu Westerplatte. Pierwsza część sezonu była podporządkowana przygotowaniom do półmaratonów.
Przez kontuzję jakiej nabawiłem się w okresie Półmaratonu Grudziądz – Rulewo, wystartowałem ponownie po niespełna dwóch miesiącach przerwy w Biegu Trzech Plaż w Grudziądzu. Najwyższym miejscem jakie zająłem było zwycięstwo podczas Parkrun #7 w Grudziądzu, w ośmiu startach z czternastu zameldowałem się w pierwszej dziesiątce, co uznaję za przyzwoity rezultat. Osiągnięcie to staje się zdecydowanie trudniejsze, gdy biorę udział w dużych biegach z obsadą na wysokim poziomie, wówczas zajmuje miejsca w okolicach 40 – 70 miejsca. Bardzo cieszy mnie również poprawa miejsca na AMPach w biegach przełajowych z 62 na 45 miejsce. Najgorszy występ to półmaraton w moim rodzinnym Grudziądzu, od 9 km zmagałem się z kontuzją i zamiast zejść z trasy ciągnąłem to do końca, dobiegając na 115 miejscu.
Kilometraż
Miesiąc | Kilometraż [km] | Średnia tygodniowa [km] | Średnia dzienna [km] |
Grudzień | 390 | 88 | 12.57 |
Styczeń | 381 | 86 | 12.28 |
Luty | 311 | 78 | 11.14 |
Marzec | 295 | 67 | 9.57 |
Kwiecień | 395 | 92 | 13.14 |
Maj | 105 | 24 | 3.43 |
Czerwiec | 302 | 70 | 10 |
Lipiec | 408 | 92 | 13.14 |
Sierpień | 456 | 102 | 14.57 |
Wrzesień | 370 | 86 | 12.3 |
Październik | 314 | 71 | 10.14 |
Listopad | 244 | 56 | 8 |
Łącznie | 3971 |
Łącznie od początku sezonu 2018 czyli grudnia 2017, kiedy rozpocząłem przygotowania do jego zakończenia w listopadzie przebiegłem 3971 kilometrów. Średnia miesięczna wyniosła 331 km, średnia tygodniowa 76 km. Najwięcej kilometrów podczas jednego tygodnia przebiegłem w sierpniu 120 km, a najmniej w maju podczas kontuzji, wówczas zanotowałem zero. Moja średnia tygodniowa na przestrzeni tygodni oscylowała w okolicach 80 km, choć często miewałem okresy kiedy dochodziłem do 100 km, ale następne tygodnie były nieco lżejsze.
Sierpień jest miesiącem podczas, którego osiągnąłem największe wartości, jest to spowodowane obozem w Szklarskiej Porębie oraz odbudową formy po kontuzji. Z perspektywy czasu wiem, że za szybko podniosłem kilometraż forma wystrzeliła mi w pierwszych tygodniach września. Na treningach fruwałem, a dwa tygodnie później nie potrafiłem tego przełożyć na zawodach. Biegałem stabilnie, ale bez błysku był to moment na zmiany w treningu, których ja nie przeprowadziłem. Najlepszym rozwiązaniem było przez dwa tygodnie odpocząć, biegając same rozbieganie, zredukować dystans o 30 %, a następnie trzy tygodnie przed Biegiem Niepodległości wykonać konkretną robotą. Co pomogłoby uzyskać kolejny pik formy. To pokazuje jak ważne jest obserwowanie własnego organizmu i dopiera odpowiednich jednostek treningowych.
Najlepszy i najgorszy akcent
Jako najlepszy trening wybrałem 6×1.6km z przerwą w marszu 1’10’’-1’20’’. Jest to ten wrześniowy dzień, kiedy moja forma poszybowała w górę. Dzień po również udanych interwałach pobiegłem na mile w tempie progowym na wymagającej trasie z kilkoma podbiegami. Pierwotnie miałem biegać po 3:40 – 3:45 min/km, czułem się tak świetnie, że średnia treningu wyniosła 3:36 min/km, a najszybszy odcinek przebiegłem w po 3:33 min/km. Osiągnąłem tempa przekładające się na 35:30 – 36 minut na dyszkę. Sam nie wiedziałem, jak to zrobiłem. Myślałem, że będę biegał coraz szybciej, ale nasz organizm jest taki cwany, że po dwóch tygodniach chciał odpoczywać i wpadłem kryzys, który już wiecie jak długo się ciągnął.
Nagrodę za najgorszy trening zdobyły interwały. Poranek, ostatni dzień lutego. Za oknem minus 11 stopni i silny, mroźny wiatr, a ja chciałem pobiec coś szybszego przed półmaratonem w Gdyni. Bardzo chciałem zrobić pierwsze interwały, ale od początku czułem, że to nie ma sensu. Miałem ze dwa kilogramy ciuchów na sobie i nie mogłem rozgrzać dłoni. Temperatura odczuwalna wynosiła około minus 20 stopni. Zrobiłem rozgrzewkę i ruszyłem na 10x2mi z przerwą 1 minuta w truchcie. Na pierwszej serii mocny podmuch wiatru w twarz, oddychało się bardzo ciężko. Zatrzymałem się po minucie i zastanawiałem się co dalej, próbowałem pobiec jeszcze drugą serię, a nstępnie zamienić jednostkę na trening progowy, ale zaliczyłem kolejną porażkę. Dodatkowo spadła mi opaska od tętna, próbowałem ją ubrać, ale miałem tak skostniałe dłonie, że nie dałem radę. Zawróciłem do domu i powiedziałem dość. Przegrałem z mrozem, to zdecydowanie nie był dzień na bieg. Lepiej było pozostać w domu i wykonać trening zastępczy. Jeśli chcecie pobiec coś szybkie w takich warunkach, pozostaje tylko bieżnia mechaniczna.
Tętno
Jest to bardzo ciekawy wskaźnik, który pozwala nam stwierdzić jak mocno pobiegliśmy oraz czy nasz organizm jest w pełni sił. Moje tętno na zawodach bardzo się zmieniało, gdy nie byłem wypoczęty osiągałem ledwo 180 ud/min podczas dyszek, co odpowiada intensywności biegu o około 10 – 15 sekund wolniejszemu. Taki efekt wystąpił podczas AMPów, 7 dni to był za krótki czas, aby w pełni się zregenerować po półmaratonie. Następnie ciągnęło się to, aż do półmaratonu w Rulewie. To oznaka, że organizm potrzebował roztrenowania, aby wejść na kolejny poziom, a ja po prostu chciałem więcej i szybciej co ostatecznie mnie zgubiło. Natomiast po kontuzji będąc wypoczęty na wakacyjnych startach tętno powyżej 180 ud/min. Kolejną obniżkę zaliczyłem na Biegu Westerplatte ponownie maksymalne tętno ledwo 180 ud/min. Wówczas wiedziałem, że jest coś nie tak i w pewnym stopniu udało mi się podnieść organizm. Na Parkrunie w Grudziądzu osiągnąłem najwyższe tętno w sezonie 188 ud/min, a tydzień póżniej podczas Biegu Niepodległości 186 ud/min. Przez co uzyskałem najlepszy czas na dyszkę od lutego.
Waga
Waga jest bardzo ważnym czynnikiem w sportach wytrzymałościowych. Optymalne wartości pozwalają nam biegać coraz ekonomiczniej i regenerować się w szybkim tempie. Najniższą wagę osiągnąłem o dziwo na samym początku przygotowań w grudniu 70 kg, a najwyższą pod koniec kwietnia 74.7 kg. Są to wartości, które utrzymywały się nie dłużej niż dwa, trzy dni. Od grudnia moja waga zaczęła nieco rosnąć w górę i ustabilizowała się na poziomie około 72 kg. Podczas roztrenowania mało biegałem i ćwiczyłem, przez co spadła moja masa mięśniowa. W momencie gdy wróciłem do treningu sprawnościowego oraz wprowadziłem long runy do 24 km, nastąpił przyrost mięśni głównie w nogach, a także w górnych partiach ciała. Najwyższą wagę odnotowałem pod koniec kwietnia, w okresie gdy organizm nie był w pełni zregenerowany po półmaratonie w Gdyni, a kolejne intensywne przygotowania doprowadziły do gromadzenia wody oraz tkanki tłuszczowej, aby zapobiec kryzysowi. Waga ponownie wróciła, do optymalnej podczas kontuzji, odpoczynek i aktywność o niskiej aktywności, pomogły mi pozbyć się nagromadzonej wody oraz tłuszczu.
To koniec podsumowań sezonu 2018, który przyniósł lepsze i gorsze chwile. Mimo wielu trudności, jestem wdzięczny za ten czas. Zebrałem mnóstwo doświadczeń i nauki, którą jeśli dobrze wykorzystam, zaprocentuje w przyszłości. Dziękuję wszystkim za wsparcie w tym roku i czytanie wszystkich wpisów. Niebawem pojawią się nowe, pomysłów mam wiele muszę tylko je przelać na papier. Trzymajcie dalej kciuki i śledźcie wpisy.
Hej! 😀
Poniżej znajdziesz poprzednie części podsumowania sezonu 2018:
Znajdziesz mnie również na: