Relacja z tego miesiąca pojawia się dość późno, gdyż pod koniec kwietnia pojawiła się kontuzja… Ale zacznijmy od początku.
Na początku kwietnia w Wielki Piątek zrobiłem sobie mały przedświąteczny sprawdzian i solo poleciałem 10km w 4:10km/h, co uważam za bardzo fajny wynik, tym bardziej, że nie było to na pewno 100%. Ten bieg pokazał mi, że jestem w dobrej dyspozycji.
Kwiecień miał być pracowity i ostatecznie chyba był za bardzo. Zrobiłem 3 długie wybiegania powyżej 20km, w bardzo dobrym tempie. Zrobiłem też dwie zakładki, w czasie których bardzo dobrze mi się biegało.
Najbardziej zadowolony byłem jednak z interwałów. 5x1km to idealny dla mnie trening pod poprawienie wydolności i sprawdzenie formy. Pod koniec miesiąca udało się latać kilometrówki po 3:43 (ostatnia była 3:35) przerwy 2,5 minuty.
Niestety w ostatnim tygodniu kwietnia w czasie spaceru poczułem lekkie ukłucie pod kostką. Trochę to zlekceważyłem, biegałem dalej z lekkim bólem, aż w końcu właśnie po udanych dla mnie interwałach na koniec treningu prawie nie mogłem chodzić. Odpocząłem dwa dni, ból trochę ustąpił, chciałem znów wrócić do treningu.
Czym było to spowodowane? Myślę, że było to przeciążenie stopy. Jednak jeden dzień wolny od treningu w tygodniu bardzo dobrze robi, a nie ukrywam, że miałem w kwietniu 20 dni treningowych z rzędu bez odpoczynku.
W końcu udałem się do fizjoterapeuty – Piotra Marmonia. Na pewno opiszę korzyści związane z taką wizytą w osobnym wpisie. Najważniejsze, po wizycie i magicznych sztuczkach ból zaczął znikać.
Wczoraj zrobiłem pierwsze 16km prawie bez żadnego bólu.
Liczę, że wpis majowy będzie już bardzo pozytywny.
Podsumowując liczbowo, w kwietniu łącznie zrobiłem 17h jazdy na trenażerze oraz 16h biegania.