Nasz jubileuszowy wywiad numer 25 przeprowadzamy z najpopularniejszym triathlonowym blogerem w Polsce – Łukaszem Remisiewiczem. Autorem bloga RunEat. Startował w MŚ Ironman 70.3, wydał książkę – “Triathlon. Potrójna pasja. Od pierwszego treningu do mety”, ale przede wszystkim inspiruje ludzi do rozpoczęcia swojej przygody ze sportem, w każdym wieku. Kiedy rano wstajecie i spojrzycie na Facebooka to na pewno jako pierwszy ukaże Wam się post Łukasz, który jest już po swoim treningu 😀
1. Większość naszych czytelników wie, jak zaczęła się Twoja przygoda z triathlonem, jednak mnie zastanawia, jak wyglądałoby teraz Twoje życie, gdyby nie triathlon?
Dobre pytanie, szczególnie teraz w czasach kiedy za mną kwarantanna, 3 miesiące w domu, a na dodatek strategiczne zmiany u mnie w firmie spowodowały dużo mniej czasu poświęconego na pracę, triathlon pozwala mi jakoś zaplanować dzień i coś z niego wyciskać na tyle na ile się da obecnie. Dla mnie triathlon to jest codzienność – nieodłączny element każdego dnia – lubię trenować – a do tej pory zabawa w tri pozwalała mi łączyć to również z pasją podróżowania. Mam nadzieję, że niedługo w „nowym sposobie” uda nam się powrócić do triathlonowych podróży. Na przyszły rok przeniesione zostały zawody w Rosji, które miałem w planie na lipiec, więc cel już jest. Dodatkowo właśnie zapisałem się na jeszcze jedną połówkę za granicą – co z tego wyjdzie? Zobaczymy. A gdyby triathlonu nie było? Pewnie znalazłbym jakąś inną zajawkę, choć serio kocham wskakiwanie do wody o 6 rano – dzień od razu jest lepszy!
2. Jako jeden z nielicznych Polaków zaliczyłeś w tym roku start w „połówce”. Czego nauczył Cię start w Nowej Zelandii?
Utwierdził mnie w przekonaniu, że dużo jeszcze pracy przede mną na rowerze 🙂 Pozwolił też na nowo poczuć radość do triathlonu. Nie miałem konkretnych oczekiwań co do wyniku, i jak patrzeć na sam czas to dupy on nie urywa … 5:11 to blisko 25 minut wolniej od życiówki z debiutu na połówce, jednak nauczyłem się już, że w triathlonie nie ma co porównywać wyników. W Nowej Zelandii popłynąłem swoje najlepsze pływanie na połówce i zadowolony byłem z biegu. Nie było może to szczyt moich możliwości, ale trasa była trudna – płaskiego jak na lekarstwo – a do tego starałem się czerpać radość od kibiców i nie biegłem już na takiego maksa jak powinienem. Rower natomiast mnie mocno zniszczył – żeby walczyć o wynik potrzebuje płaskich tras, a w Nowej Zelandii, praktycznie cała druga połówka jest pod górkę. Do tego ten asfalt … ble … No ale mniejsza z wynikami – zaliczyłem start na końcu świata – nie wiem czy da się dalej? A do tego zdążyliśmy przed lockdownem. Tydzień później zawody by się już nie odbyły.
3. Jak myślisz, co będzie z sezonem triathlonowym w Polsce i na świecie?
„Sezon” powoli się rozkręca. W sobotę startuje w Garwolinie, w lipcu w Gołdapii i będę szukać jakiejś polówki. Tak naprawdę można zrobić sobie samemu zawody, tak jak ja zrobiłem to w Sierakowie. Nie ma całej otoczki zawodów, ale jeżeli chcesz zrobić sobie sprawdzian to można spokojnie o to zadbać.
Zawody powoli ruszają – organizatorzy szukają rozwiązań – kilka fal po 150 osób jako osobne zawody … coś się dzieje 🙂 Więc kto pierwszy ten lepszy. Co do zawodów na świecie, to myślę, że na chwile turystyka triathlonowa przygaśnie – nie będzie tak łatwo polecieć gdzieś, ale myślę, że lokalnie wszystko powoli zacznie wracać do nowej normy.
4. A co sądzisz odnośnie przyszłości imprez triathlonowych w kolejnych latach? Wielu organizatorów jest teraz w bardzo trudnej sytuacji…
Obecna sytuacja pokazuje, jak organizatorzy współpracują z zawodnikami, a tak naprawdę jak z nimi współpracowali kiedyś. Często odmawiano nam przepisywania pakietów, a teraz są oczekiwania, żeby zawodnicy przepisywali swoje pakiety na przyszłe zawody. Większość z nas tak zrobi bo kocha sport i będzie wspierać organizatorów, ale chciałbym, żeby obecna sytuacja nauczyła wszystkich dialogu i patrzenia na dobro obu stron.
5. Czy bycie blogerem i dzielenie się swoim życiem w mediach społecznościowych pochłania dużo czasu i energii?
Jest czasochłonne, jeśli chcesz robić ciekawe projekty. Mi zależy na jakości tego co robię i autentyczności. Zależy mi na codziennym motywowaniu ludzi do zrobienia czegoś i mimo, że jest to ponad 20000 osób, to liczy się dla mnie zawsze jednostka. Jeżeli choć jednej osobie pomogę zrobić coś dla siebie, to wiem, że warto na to poświęcić czas.
6. Jest mnóstwo osób, które Cię podziwiają, nieustannie Cię wspierają i trzymają za Ciebie kciuki, jednak jak w przypadku każdej większej społeczności, zdarzają się też pojedynczy hejterzy. Jak radzisz sobie z negatywnymi komentarzami i jak to na Ciebie wpływa?
Kiedyś się tym przejmowałem, teraz szczerze mówiąc nie zwracam na to uwagi. Nie jestem czekoladą, żeby każdy musiał mnie lubić 🙂 Choć fakt jest taki, że tych negatywnych komentarzy nie ma za wiele. Zdarzają się – jeżeli są konstruktywne to biorę na klatę i staram się coś zmienić, ale jeżeli są tylko po to, żeby pokazać, że miało się kiepski dzień, czy ogólnie jest się w życiu niespełnionym to nic na to nie poradzę. Zdarzają się osoby, które mają przysłowiowy ból dupy – i nie chodzi tylko o mnie, a o ogólne komentarze w sieci nawet u zawodników PRO. Nikt nic w życiu za darmo nie dostaje. To, że ktoś ma wsparcie od firmy wynika z tego, że sam o to zadbał. Budował swoją markę osobistą przez długi czas. Dzięki temu później może mieć łatwiej, ale musiał na to ciężko zapracować.
7. Imponuje mi Twój progres w pływaniu. Byłeś osobą, która dość późno wychodziła z wody, jednak teraz pływanie jest Twoją mocną stroną. Jakich porad udzieliłbyś tym, którzy wciąż męczą się z tą dyscypliną?
Nie było tak, że późno wychodziłem z wody 🙂 Pływałem tak „ok” a potem zacząłem pływać większy kilometraż i spędziłem dużo czasu nad techniką. Często z Łukaszem Kalaszczyńskim, który jest moim przyjacielem, a jednocześnie trenerem spędzam sporo czasu na obozach na pływaniu. Korzystam z tego i albo ścigamy się razem na krótkich odcinkach 25/50m, albo pływam Łukaszowi w nogach dłuższe odcinki, żeby przełamać bariery prędkości. Myślę, że słowo klucz jednak pozostaje w technice. Trzeba trochę nad tym spędzić czasu, zamiast bezmyślnie pływać np. w łapkach. Najpierw wyrobić trzeba dobry ruch i czucie wody, potem pracować nad siłą.
8. Ostatnio pisałeś o tym, że od roku codziennie po treningu się rolujesz. Myślę, że jako amatorzy zaniedbujemy odpoczynek. Powiedz mi jakie masz sposoby na regenerację.
Będzie krótko i na temat – SEN! Wstaję wcześnie rano (4/5) i dlatego też chodzę wcześniej spać. Minimum 7/8 godzin i to powoduje, że mam siłę na trening plus szybko się regeneruje. Do tego sporo jem – bez dobrego jedzenia nie ma regeneracji i nie ma siły.
9. W co młody triathlonista, dysponujący małym budżetem powinien zainwestować, a na czym mógłby zaoszczędzić?
Zainwestowałbym w kilka lekcji z trenerem indywidualnym na pływaniu – to odda 😉 Będą zarówno lepsze wyniki w wodzie, a przede wszystkim, z wody wyjdziemy nie zmęczeni. A potem to już kwestia budżetu i kto jak bardzo chce kolekcjonować zabawki rowerowe. Nadal jednak trening i trener to będzie najlepsza inwestycja, bo rower sam nie pojedzie.
10. Jesteś mistrzem logistyki i świetnie organizujesz sobie obozy treningowe. My również myślimy nad zorganizowaniem swojego obozu. Co według Ciebie jest najtrudniejsze w organizacji takiego przedsięwzięcia?
Szczerze to nie mam nigdy z tym problemów, więc ciężko mi powiedzieć co może być trudne. Może znalezienie dobrego miejsca z odpowiednim jedzeniem? Ja stawiam na apartamenty, żeby móc gotować samemu – wtedy wiem co jem, a w hotelowych masowych stołówkach niestety często wszystko jest mega tłuste. Fakt – trzeba na to poświęcić czas, ale robię tak, że gotuje obiad przed treningiem, tak, żeby po powrocie tylko go podgrzać.
11. A jaki błąd Twoim zdaniem popełniają amatorzy?
Trenują za dużo, za mocno i nie dają sobie odpocząć. Prawdziwa magia treningu to regeneracja. Dzień wolny od treningu przyniesie często więcej, niż kolejny trening. Do tego wszyscy biegamy za szybko rozbiegania. Na szybkie bieganie jest czas, a rozbieganie, czy rozjazd ma być luźny – 50/60% możliwości a nie 80-90% 😉
12. Wyobrażasz sobie siebie w roli organizatora zawodów?
Tak – często o tym myślę. Może czas żeby myśli zamienić w czyny?
13. Gdybyś miał do wyboru start w Ironmanie na Hawajch albo w Norsmanie, to które zawody byś wybrał?
Na razie w ogóle nie myślę o tak długim dystansie. Zanim przejdę na Ironmana chcę poprawić mocno wynik na ½. A jak już zacznę bawić się w 180 km roweru to myślę, że Hawaje – choć tam swój start już zaliczyłem. Zrobiłem sobie kiedys w Kona sam triathlon – 1/10 Ironmana na wypożyczonym składaku.
14. A jakie są Twoje sportowe marzenia?
W zdrowiu bawić się w tri jeszcze długo 😀 I nadal zarażać ludzi pasją.