Podsumowanie triathlonowego sezonu 2022 – Janek
Cytując klasyka: “Piękny to był sezon, nie zapomnę go nigdy”. Muszę przyznać, że ten rok sportowy był naprawdę bardzo udany, wyszło prawie wszystko. Najważniejsza oczywiście jest dla mnie kwalifikacja na Mistrzostwa serii Challenge Family, które odbędą się w przyszłym roku w Samorin. Poniżej opiszę imprezy w których startowałem. Rozpoczęły się zapisy na przyszła sezon i może moja relacja będzie wskazówką na które imprezy warto się zapisać.
We wcześniejszym wpisie Triathlon Romantyczny, czyli jak trenuje Janek opisałem jak obecnie trenuję. Skupię się dlatego bardziej na przeżyciach w konkretnych zawodach, niż na treningach, które wykonałem.
Przed sezonem
Muszę przyznać, że biegowo przepracowałem bardzo dobrze zimę. Wiosną startowałem w paru biegach, między innymi w Kołobrzegu na 15 km (1:01), w Parkrunie w Gdyni na 5 km (18:18), gdzie poszło mi bardzo dobrze i czułem, że forma idzie w górę. Dodatkowo sprzedałem rower szosowy i kupiłem używany rower triathlonowy ;). O tym, czy jest lepszy rower szosowy czy czasowy, zrobię osobny wpis.)
Nocny duathlon na lotnisku
Może nie do końca był to triathlon, ale od tego miejsca zaczynałem sezon triathlonowy. Była to epicka impreza. Start w nocy na płycie lotniska, to coś niesamowitego. Pierwszy bieg 5 km przebiegłem dość spokojnie kontrolując tempo, aby za bardzo się nie zakwasić. Na rowerze było lekkie zamieszanie, ponieważ trochę źle pojechaliśmy, przez co jechaliśmy pod prąd. Jechałem czujnie, ale nie był to max, bo najważniejsze było, aby dojechać. Do strefy zmian zjechaliśmy razem z Adamem i na ostatni bieg włączyłem tryb “pełnym piecem”. Leciałem naprawdę mocno.
Ostatecznie udało się zająć pierwsze miejsce w kategorii i ten start na pewno zapamiętam na długo.
Triathlon Gniewino
Dzień przed startem zaliczyłem pierwszą glebę na nowym rowerze. Co ciekawe, było to na ścieżce rowerowej, przy niskiej prędkości. Zahaczyłem tylnim kołem o mokry pas. Trochę się obtarłem, pojawił się strach, ale wystartowałem. Rano jeszcze zmieniłem opony na szersze z 23 na 25 mm. (Jesczez raz dzięki Król Rowerów).
Jeśli chodzi o pływanie, było to w sumie moje pierwsze pływanie w otwartym zbiorniku w tym sezonie i byłem nawet zadowolony. Czas 19:05 był dość dobry
Na rowerze niesamowicie było podjechać pod najtrudniejszy podjazd na Pomorzu. Następnie mieliśmy długie proste, na których czułem się super. Na zjeździe jechałem asekuracyjnie. Jednak ten etap pozwolił mi odzyskać pewność siebie, którą dzień wcześniej straciłem.
Na biegu czułem się doskonale, po prostu czułem, że frunę. Ukończyłem 10,5km w tempie 4:06km/h
Ostatecznie ukończyłem zawody z wynikiem 02:21:37, poprawiona życiówka o 4 min. Dodatkowo udało się zająć 2 miejsce w kategorii wiekowej.
Imprezy Triathlon Energy bardzo polecam. Jest fajny rodzinny klimat, niczego nie brakuje, są one bardziej kameralne niż większe imprezy, a co za tym idzie, łatwiej jest stanąć na podium. Dodatkowo organizator jest niezwykle przychylny zawodnikom, bez problemu można przepisać pakiet, zmienić dystans, albo przenieść opłatę na inne zawody. Warto wspierać takich organizatorów.
Challenge Gdańsk
Rok temu impreza ta była zorganizowana fantastycznie i wiedziałem, że chciałbym tutaj wystartować. Długo myślałem nad dystansem. Ostatecznie padło na połówkę, gdyż wygrałem pakiet od firmy Bpac Aronpharma, za co po raz kolejny bardzo dziękuję.
Impreza jest naprawdę rewelacyjnie zorganizowana. Jeśli chodzi o pływanie, czułem się świetnie i poprawiłem życiówkę na 38 minut. Na rowerze nie jechałem pewnie, gdyż przed startem rano w strefie miałem problemy, ponieważ opona obcierała o widelec. Udało się to rozwiązać, ale wciąż się tym stresowałem. Trasa jest bardzo fajna, jedzie się po pięknym asfalcie, przejeżdża się w tunelu pod martwą Wisłą. Co ciekawe, trasa nie jest płaska, ponieważ mamy trochę wjazdów i zjazdów na wiadukty. Dodatkowo muszę przyznać, że były to najbardziej uczciwe zawody – sędziów było prawie tyle, co zawodników i bacznie pilnowali, aby nie było draftingu. Świetnie rozstawione były bufety, w wolniejszych fragmentach (podjazd, po nawrocie), gdzie spokojnie można było złapać, to co było potrzebne. Jedynym minusem, jak dla mnie, był objazd stadionu na każdej pętli, który obniżał średnią prędkość. Jeśli chodzi o bieganie, to trasa była dość dobrze wyznaczona. Dodatkowo, dużym plusem były bufety wyposażone dosłownie we wszystko. Daje to duży komfort psychiczny, po prostu lecisz i bierzesz to, co jest potrzebne. Osobiście, mimo mojego najszybszego biegu(01:35:56), nie byłem do końca zadowolony, ponieważ myślałem, że będzie jeszcze lepiej. Jednak ostateczny wynik bardzo mnie ucieszył 4:53:20- pokonałem kolejną barierę 4:55. Na mecie na zawodników czekała pizza, makarony, lody, gofry, piwo. Jednym słowem wszystko. Z takiej strefy nie chciało się wychodzić.
Ostatecznie byłem 8 w kategorii M25-29. Jeśli chodzi o Mistrzostwa Challenge, to kwalifikuje się 6 osób najlepszych z kategorii. Jeśli te osoby nie przyjmą slotów lub mają je z wcześniejszych zawodów, wówczas przechodzą one na kolejne 6 osób. Rolling down schodzi maksymalnie do 12 miejsca z kategorii. Po cichu liczyłem, że może osoby przed mną nie przyjmą slotów. Ostatecznie we wrześniu dostałem maila:
Jest to dla mnie wielka radość i małe spełnienie. Pierwsza Mistrzowska impreza na którą się zakwalifikowałem. Będzie to dla mnie też wielka motywacja do trenowania zimą.
JBL Triathlon Poznań
Impreza miała być triathlonem, ostatecznie, z powodu słabej jakości wody, została duathlonem. Była kontrowersyjna ze względu na obniżoną kwotę nagród dla najlepszych w kategorii PRO. Mnie ten problem nie dotyczył 😉 Na zawody wybrałem się z Łukaszem, który w ulewie dzień wcześniej walczył na 1/4 IM. Zamiast pływania mieliśmy 5 km biegu na początku. Trochę żal mi było, że nie było pływania. Dodając do wyniku z roweru i biegania mój czas z pływania, była szansa na złamanie 4:50, ale oczywiście było to tylko gdybanie, ponieważ wszystko się mogło zdarzyć.
Pierwszy bieg pobiegłem spokojnie, na luzie. Trasa rowerowa jest naprawdę szybka. Mamy do dyspozycji szeroką jezdnię, więc również nie powinno być draftingu. Oczywiście w jedną stronę wieje mocno w plecy, a w drugą w twarz 😉 W końcówce pętli mamy dość techniczny odcinek z podjazdem, ale i tak uważam, że trasa jest szybka. Jechało mi się dobrze, oprócz tego, że na początku ostatniej pętli coś mi zaczęło gwizdać w rowerze. Było to na zjeździe, więc nie było wesoło. Ostatecznie, do dziś nie wiem, co to było. Na początku biegu nie czułem się dobrze, ale z każdym kilometrem było naprawdę coraz lepiej. Biegło mi się lepiej niż w Gdańsku.
Myślę, że jest to również fajna impreza z szybką trasą na życiówki.
Bydgoszcz Borówno
Stwierdziłem, że pełnego Ironmana zrobię na zawodach lepiej zorganizowanych i trasie szybszej niż w Gdyni. Wybór padł na legendarne zawody Bydgoszcz Borówno. Przygotowania poszły naprawdę nieźle i czułem, że stać mnie na wynik poniżej 10:30. Niestety tak dobrze nie było. W środę przed zawodami obudziłem się z dziwnym katarem i bólem gardła. Zrzuciłem to na alergię. Cały czas powtarzałem sobie, że czuje się super, ale tak nie było. Dodatkowo jak na złość, to właśnie wtedy była wielka fala upałów. Co ciekawe, akurat w dzień zawodów miało być duże ochłodzenie i burze.
Zaczęliśmy od pływania, gdzie mieliśmy dozwolone pianki, jednak było to ryzykowane. Prawie się zagotowałem i tak jak pierwsze 1,9 płynęło się ok, tak potem zacząłem płynąć wolniej i nadrobiłem dystans. Czas był dość słaby (1:25), ale wiedziałem, że będzie gdzie nadrabiać. Na rowerze jechało się w miarę dobrze, starałem się przede wszystkim dużo jeść – żelki, żele i pić colę. Trasa była dobra, w większości z dobrym asfaltem. Jeśli chodzi o minusy ,było dużo ciasnych zakrętów 90 stopniowych. Ciężkie dla głowy było to, że w większości jechało się samemu, mała grupa startująca była dość mocno rozbita po całej trasie. Na ostatnich pętlach dołączyli do nas zawodnicy z połówki, co sprawiło, że było trochę ciekawiej. Cały czas było bardzo ciepło, nie było burzy rano, miała nadejść o 14, ale potem znowu się przesunęła. Zszedłem z roweru w bojowym nastroju. Zakończyłem go w 5:30, czyli tak jak planowałem. Jednak to, jaka jest temperatura, poczułem dopiero na biegu. Była gorąco i parno, nie tylko dawało się odczuć bardzo wysoką temperaturę 33 stopnie w cieniu, ale i bardzo dużą wilgotność. Moje gardło zaczęło mnie bardzo mocno boleć. Ruszyłem mocno, ponieważ liczyłem na czas poniżej 3:30. Jednak pierwsza pętla zeryfikowała ambitne plany. Nie miałem ochoty na żele, mogłem tylko pić. Po trzeciej pętli wiedziałem, że muszę zrezygnować z walki o wynik i po prostu dolecieć do mety. Widziałem, że parę osób zeszło z trasy, dlatego zacząłem stosować taktykę marszobiegu. Na koezjenych pętlach bardzo pomogły mi lody, które załatwiła moja Mama i Siostra. Udało się dolecieć do mety i co prawda poprawiłem życiówkę, ale wynik mocno mnie rozczarował. Jednakże cieszę się, że ukończyłem zawody, oczywiście słysząc na mecie najlepszego konferansjera – Kubę Graczykowskiego.
Z racji tego, że były to zawody Ocean Lava to dekorowana była najlepsza osoba w każdym roczniku. Nieliczone były osoby z top10. Takim sposobem odebrałem statuetkę. Jest to dość fajne, bo dzięki temu większość osób która ukończyła IM, stanęła na podium.
Ironman 70.3 Poznan
Pakiet na te zawody dostałem w prezencie. Liczyłem, że tu powalczę o o złamanie 4:50, które nie udało się na wcześniejszych zawodach w Poznaniu. Byłem 2 tygodnie po IM, ale nie czułem zmęczenia. Może dlatego, że bieg raczej przeszedłem. Na zawody wybrałem się z Tomkiem i Patrycją. Mimo, że trenujemy wspólnie już 2,5 roku, to po raz pierwszy wystartowaliśmy razem na jednym dystansie triathlonowym.
Jeśli chodzi o pływanie, patrząc na zegarek było to moje najszybsze pływanie, jednak nadrobiłem trochę dystansu. Ale muszę przyznać, że płynęło mi się bardzo dobrze. Po dość długim dobiegu, ruszyłem na rower. Początek dystansu był z dość słabym asfaltem, jednak, kiedy wyjechaliśmy z Kiekrzu, rozpoczął się naprawdę fajny odcinek z wiatrem w plecy. Średnia rosła, jednak można było się spodziewać, że powrót będzie pod wiatr. Po nawrocie było ciężko, jechało się naprawdę trudno. Ostatecznie ok. 40 km było z wiatrem, a 50 pod wiatr. Na pętlach, kiedy mamy 10 km z wiatrem i potem 10 km pod wiatr , nie jest to takie ciężkie kiedy taki dystans jest pod wiatr. Na bieg zszedłem i mimo że na początku czułem, że jest ciężko, to po chwili poczułem się naprawdę super, biegło mi się lekko, choć trasa nie należała do najłatwiejszych, było dużo skrętów, co chwilę zmiana nawierzchni. Cieżko się zrobiło na ostatniej pętli, gdzie czułem, że “w zbiorniku jest mało paliwa”, starałem się nie kalkulować, leciałem ile mogłem. Ostatecznie udało się zrobić 4:51:30, zabrakło niewiele, aby złamać 4:50. Najbardziej byłem zadowolony z biegu. Leciało mi się bardzo dobrze i wreszcie pobiegłem 1:32:16 tyle ile powinienem(w przyszłym sezonie trzeba łamać 1:30).
Parę słów o zawodach z serii Ironman w Polsce. Na pewno są to najbardziej prestiżowe zawody. no i najdroższe. Na nich można zdobyć slota na Mistrzostwa Świata (za którego trzeba również zapłacić). Organizacyjnie nie są to najlepsze zawody, bo organizator zalicza różne wtopy. Jednak czuć atmosferę wydarzenia, że startuje się w czymś wielkim. Dodatkowo obok nas jest wielu zawodników z zagranicy. Na pewno warto raz w życiu wystartować w takich zawodach
Sopot sprint triathlon
Sezon zakończyłem w Sopocie na ciekawej imprezie, czyli sprinterskim triathlonie, gdzie po raz pierwszy w życiu startowałem w triathlonie w eliminacjach i finale. Wszystko to działo się w sercu Sopotu. Byliśmy podzieleni na 3 grupy eliminacyjne. Skaliśmy z mola w Sopocie i ruszyliśmy w kierunku brzegu (300 m), następnie pokonaliśmy 2 pętle na rowerze szosowym, ponieważ technicznych alejkach. Na końcu biegliśmy dwa kółka po molo. Wszystko leciało się w pełnym gaziem. Dodatkowo na rowerze zaczął padać deszcz i grad, co dodało epickości. Po południu najlepsi walczyli w finałach. Była powtórka z rozrywki. Co prawda, w finałowym wyścigu popełniłem parę małych błędów, a na takim dystansie, takie detale mają duże znaczenie. Jednak już przed startem w finale widziałem, że mam pewne podium w kategorii, ponieważ inne osoby z mojej kategorii były w finale B.
Mimo, że na początku nie wyobrażałem sobie ścigania w tym miejscu, to muszę przyznać, że impreza była dobrze zorganizowana. Organizator “Do Mety” debiutował w tym sezonie i naprawdę dawał radę 😉
Znowu udało się stanąć na podium na zakończenie sezonu.