Weronika Glaubert – Wywiad #34

Przychodzimy z kolejnym wywiadem z uczestniczką tegorocznych Mistrzostw Świata w Lahti na dystansie Ironman 70.3 – Weroniką Glaubert

 

Patrząc na to, że wystąpiłaś na MŚ na dystansie Ironman 70.3, obroniłaś magisterkę i odwiedziłaś 15 krajów, to chyba można stwierdzić, że był to Twój najlepszy sezon?

To zależy jak na to spojrzę. Był to na pewno niesamowity i wyjątkowo ciekawy rok. Na początku roku treningi nie układały się tak jak chciałam, nałożyło się trochę problemów zdrowotnych i pisanie pracy inżynierskiej. Z trenerem zdecydowaliśmy, że co ma być, to będzie, i mam czerpać radość z tego sezonu. Dlatego jako prezent urodzinowy podarowałam sobie start w IRONMAN 70.3. w Warszawie, gdzie zdobyłam slota na Mistrzostwa Świata Age Group w Finlandii. Dzień po starcie miałam ostatni egzamin, aby zakończyć studia z tytułem inżyniera. Udało się! 

W przeciągu dwóch dni spełniłam swoje dwa największe marzenia: zakwalifikowałam się na Mistrzostwa Świata oraz ukończyłam kolejny etap edukacji. Co więcej wiedziałam, że przede mną jeszcze wyjazd przez pół Europy. 1 lipca razem z chłopakiem wyruszyliśmy na jedną z większych przygód w moim życiu i wzieliśmy udział w charytatywnym rajdzie ZŁOMBOL. 30 letnim autem przejechaliśmy ponad 9000km zatrzymując się między innymi w Portugalii (Nazare, Algavre, Faro), Hiszpanii (Walencja, Malaga, San Sebastian), Andorze, czy Francji (Carcassonne).

Przygód było co nie miara, a ja wróciłam z kolejną motywacją do treningów i przygotowań do Mistrzostw Świata.

Czy w przygotowaniach do sezonu wprowadziłaś jakieś nowości?

Nie, to był mój drugi sezon z trenerem Krzysztofem Kluge. W 2022 roku pobiłam swoje życiówki na ½ Ironmana, półmaratonie, a także zbliżyłam się do życiówki na 10km. Z tego powodu nie zmienialiśmy dużo w planach treningowych, raczej staraliśmy szukać się złotego środka pomiędzy treningami i studiami.

 

Jak przebiegł wyścig w Warszawie, podczas którego złapałaś slota?

Na tydzień przed wyścigiem dość mocno się przeziębiłam, więc najważniejsze dla mnie było, aby wyzdrowieć do startu.

Dodatkowo pod koniec maja oddawałam pracę inżynierską, więc koniec przegotowań pod start został odłożony na dalszy plan.

W dniu startu starałam się skupić w 100 procentach na wyścigu i czerpać z niego jak najwięcej przyjemności.

Niestety nie wszystko poszło tak jak chciałam. Na początku roweru spadł mi bidon z kierownicy, co poskutkowało, że pierwsze 30km jechałam z bardzo niewielką ilością wody. Wiedziałam, że może się to odbić na biegu, ale starałam się o tym nie myśleć. Niestety na biegu odbił się brak wody oraz osłabienie chorobą. Walczyłam sama ze sobą, aby ukończyć bieg i jak najmniej iść. Jak się okazało, mimo, że nie byłam zadowolona z biegu to nadrobiłam na nim pozycje na 3 w kategorii i dało mi to slota do Finlandii.

A czy po kwalifikacji zmieniłaś coś w przygotowaniach?

Dołożyliśmy z trenerem więcej objętości, aby odbudować to, czego zabrakło w pierwszej części sezonu. 

 

Czy logistyka związana z dojazdem do Finlandii była prosta?

W logistyce bardzo pomogli mi rodzice, którzy zorganizowali tak właściwie wszystko. Od samochodu, po hotele. Moja mama to mistrz organizacji wyjazdów.

Jak oceniasz organizację zawodów?

To był mój pierwszy start za granicą, jak i również pierwszy na tak dużej imprezie. Organizacja zrobiła na mnie wrażenie, wszystko było przygotowane niemalże idealnie. No może oprócz informacji na temat tras, po wyścigu okazało się, ze zamiast 400m w pionie na rowerze, było około 700. Dało mi to trochę w kość.

 

Jak przebiegała rywalizacja z Twojej strony, po zawodach napisałaś, że był to najtrudniejszy wyścig?

Bardzo obawiałam się startu, ponieważ startowałam prawie jako ostatnia grupa wiekowa. Pomiędzy moim startem a startem zawodniczek pro było 90 min różnicy. Dodatkowo start został przesunięty przez panującą mgłę. Najbardziej obawiałam się wody, z tego względu płynęłam bardzo zachowawczo, a i tak kilka razy oberwałam od innych zawodniczek  w pralce. 

Wskakując na rower, czułam, że jestem w domu. Od kilku lat jest to moja ulubiona dyscyplina i czuję się tu najpewniej.

Po 30 km bardzo dobrej jazdy stało się coś nietypowego. Wpadłam na “pszczołopodobnego” owada! Z impetem odbił się od mojej nogi, gdy zjeżdżałam z górki. Nie przejęłam się tym za bardzo, jednak po chwili noga zaczęła piec i coraz bardziej puchnąć.

Starałam się dalej jechać, jednak zwolniłam tempo. Schodząc na bieg czułam się fatalnie.

Nigdy nie odpuściłam żadnego wyścigu w trakcie i mam nadzieję, że jeszcze długo tak pozostanie. Dlatego dobiegłam na metę pomimo tych przygód. 

Jak się okazało na mecie miałam reakcję alergiczną na ugryzienie tego owada i stąd moje pogorszone samopoczucie. Po dostaniu leków wszystko zaczęło wracać do normy. A ja zaczęłam się w pełni cieszyć spełnieniem swojego marzenia.

Od 10 lat powtarzałam, że kiedyś wystartuję w Mistrzostwach Świata i stało się!

A jaki jest Twój ulubiony trening w każdej z triathlonowych dyscyplin?

Najbardziej uwielbiam jeździć na rowerze i tu każdy trening sprawia mi przyjemność. W szczególności te, gdy nie jestem sama i mam możliwość jazdy z chłopakiem lub przyjaciółmi. Uwielbiam też długie wybiegania po lesie, gdy przez 2 godziny mogę cieszyć się ciszą i widokami.

 

A wracając do kwestii, że odwiedziłaś w tym roku 15 krajów, jeśli miałbyś nieograniczone środki to w jakim miejscu chciałabyś trenować?

Na pewno tam, gdzie jest ciepło! Gdyby w Polce było cały czas lato byłabym przeszczęśliwa. Miałam możliwość trenowania we Włoszech oraz na Chorwacji, jednak w każdym miejscu miałam jakieś „ale”. W Polsce tym „ale” jest pogoda, jednak uwielbiam trenować u siebie w rodzinnym Elblągu, jak i w Gdańsku, czy na Kaszubach.

 

A które z polskich zawodów lubisz najbardziej?

Chyba nie mam swoich ulubionych. Mam sentyment do Malborka – to tam zrobiłam swoją pierwszą połówkę. Oczywiście bez przygód się nie odbyło. Uwielbiam startować w Elblągu, bo trasę znam na pamięć, mam bardzo dobre wspomnienia z Rumią Duathlonem, która wpisuje się co roku do mojego kalendarza. Co roku staram się szukać innych startów w okolicy, aby móc po drodze coś zwiedzić.

 

Masz jakiś idoli, którymi się inspirujesz?

Jedną z moich idolek triathlonowych jest Chrissie Wellington, której biografię czytałam w gorszych chwilach. Mogę powiedzieć, że moimi idolami są moi rodzice, to oni zaszczepili we mnie miłość do sportu, a także nauczyli mnie jak się z tego cieszyć. To dzięki tacie nauczyłam doceniać się każdy start i cieszyć się z niego, nawet, gdy nie poszło tak jak powinno. Dzięki nim można mnie zobaczyć na trasie uśmiechniętą, a jak nie na trasie to chociaż na mecie.

 

Jakie masz cele na przyszły sezon?

Na razie celów nie mam. Razem z trenerem dużo o tym dyskutowaliśmy i stwierdziliśmy, że zobaczymy, co przyniesie kolejny rok. Roztrenowanie po Mistrzostwach Świata trochę się przedłużyło i dopiero teraz wracam na pełnych obrotach do treningów. Czasem głowa potrzebuje trochę więcej przerwy i trzeba jej to dać. Może okaże się, że w przyszłym sezonie pościgam się na krótszych dystansach? 

 

A czy zamierzasz wdrożyć jakieś nowości do treningów/ chcesz się na czymś skupić w przygotowaniach w przyszłym sezonie?

Planuję czerpać radość z każdej jednostki i cieszyć się z udanych treningów i tych trochę mniej. W ubiegłym roku trochę tego zabrakło i pod koniec zgubiłam radość z trenowania. Mam nadzieję, że dobra passa, w którą teraz wkraczam zostanie ze mną przez cały przyszły sezon.

 

Dzięki za rozmowę i życzymy wielu wspaniałych chwil w nowym sezonie 😉

Dodaj komentarz