Podsumowanie sezonu 2018 #2 – Walka z kontuzją – Paweł Jaszczerski

Lecimy dalej. Po Akademickich Mistrzostwach Polski w Siemianowicach Śląskich wiosna przyszła na całego. Zrobiło się cieplej, co sprzyjało szybszym treningom, a kolejne poważne ściganie zaplanowałem na majówkę.

Cele

Pełen wiary w siebie oraz entuzjazmu, chciałem kolejny raz sprawdzić się na dystansie półmaratonu i powalczyć o złamanie 1:20. Wybór padł na mój domowy bieg czyli Półmaraton śladami Bronka Malinowskiego Grudziądz – Rulewo. Dodatkowo miał być to mój debiut w tym biegu. Start w rodzinnych stronach jeszcze bardziej motywuje i chciałem przygotować na to wydarzenie jeszcze lepszą formę niż w Gdynii.

Przygotowania

Podczas krótkiego okresu czterech tygodniu do zawodów, skupiłem się przede wszystkim na biegach w tempie progowym czyli u mnie około 3:45 min/km oraz na długich treningach poprawiających wytrzymałość oraz odporność na zmęczenie, przeważnie w tempie 3:55 do 4:15 min/km. Najdłuższym dystansem jakim wykonałem podczas jednego treningu to 26 km. Nie zabrakło również pierwszych w tym roku interwałów głównie były to 10x2min z minutową przerwą w truchcie.

Pierwsze problemy

Wszystko szło zgodnie z planem, ale w pewnym momencie zaczęła mnie boleć prawa stopa wokół kostki, a dyskomfort odczuwałem prawie do palców. Początkowo miałem wrażenie jakby uwierało mnie coś w bucie oraz czułem, że stopa nie ma stabilizacji. Zawiązywałem mocniej buta i trochę to pomagało. Chwilami nawet przechodziło to dziwne uczucie i w ten sposób zrealizowałem większość treningów w okresie trzech tygodni do półmaratonu. Dziesięć dni przed zakończyłem przygotowania, wykonując ostatni akcent. Dwa dni po wybrałem się na rozbieganie z przebieżkami. Od samego początku stopa doskwierała, a przy każdym kroku odczuwałem opięcie. Po sześciu kilometrach, zrobiłem krótką rozgrzewkę i ruszyłem na przebieżki. Po pierwszej serii moja stopa odmówiła posłuszeństwa. Dyskomfort znacząco się nasilił i nie byłem w stanie normalnie biec. Próbowałem pobiec jeszcze drugą, ale po dziesięciu metrach się zatrzymałem i truchtem wróciłem do domu. Stopa w okolicach kostki nieco spuchła. To oznaczało, że mój start podczas Półmaratonie Bronka Malinowskiego stoi pod dużym znakiem zapytania. Walczyłem o udział w biegu do ostatniego dnia, stosując tabletki przeciwbólowe, maści przeciw zapalne oraz chłodzenie stopy w wiadrze z lodem. Kilka dni przed biegiem sytuacja wyglądała następująco, tempo 5:00 min/km nie było problemem, czułem lekkie ograniczenia w ruchu, ale gdy miałem biec szybciej niż 4:00 min/km, problem znacząco się pogłębiał.

Półmaraton

Do końca wierzyłem w start, a decyzję chciałem podjąć po rozgrzewce. Adrenalina i środki przeciwbólowe spowodowały, że ból został ukryty. Przez co byłem wstanie wziąć udział w półmaratonie. Przez pierwsze kilometry byłem w pierwszej piętnastce, ale stopa była zmęczona. Szczerze to nie wyobrażałem sobie dobiec do mety w takim stanie, choć jakoś to wyglądało. Po sześciu płaskich kilometrach, rozpoczyna się pierwszy zbieg. Niestety moja stopa nie wytrzymuje, wraca sytuacja sprzed kilku dni, bieg poniżej 4:00 min/km jest sporym wyzwaniem. Zaczynają mnie wyprzedzać kolejny biegacze, a tempo na zegarku sukcesywnie spada. Przychodzą myśli o zejściu z trasu. Noga nie zachowuje się naturalnie. Popełniłem wówczas jeden z największych błędów w mojej biegowej karierze. Kontynuacja biegu do samej mety to było samobójstwo. Przez ostatnie pięć kilometrów musiałem się co kilkadziesiąt metrów zatrzymywać oraz maszerować, aby dobiec do mety. W ten sposób zostałem na samym finiszu dogoniony przez Mamę i wbiegliśmy na metę z czasem 1:38:35. Usiadłem na trawie, a ból stopy był na tyle duży, w stanie o własnych siłach było problemem, a chodzenie stało się wyzwanie. Nie mogłem w pełni obciążyć osłabionej stopy w wyniku czego mocno utykałem.

Przymusowa przerwa

W tej sytuacji nie było mowy o bieganiu. Musiałem wdrożyć plan naprawczy, aby jak najszybciej wrócić do zdrowia i nie stracić kondycji. W tym celu codziennie smarowałem stopę maścią o działaniu przeciwbólowo – zapalnym. Przesiadłem się na rower stacjonarny, na którym stopa nie ograniczała mnie podczas intensywniejszej jazdy. Stosowałem również ergometr wioślarski, kyóry bardzo polubiłem. W bardzo krótkim czasie można uzyskać wysokie tętno. Dodatkowo angażuje w dużym stopniu mięśnie brzucha, które już dawno mnie tak nie bolały. Na nowo odkryłem pływanie. Nie byłem na basenie od czasów liceum czyli ponad siedem lat. Początki nie były łatwe, ale z treningu na trening było coraz lepiej. Pierwszy raz w życiu poczułem co to znaczy jak palą barki i plecy. Jednocześnie mogłem rozluźnić stopę. Stosując taki zestaw treningu zastępczego, podtrzymałem wytrzymałość oraz wzmocniłem górne partie ciała. Mój stan się powoli poprawiaj, coraz mniej kulałem, ale postępy nie były aż takie szybkie. Po trzech tygodniach wybrałem się na pierwszy bieg, który dał mi do zrozumienia, że muszę jeszcze poczekać. Wróciłem do normalnego chodzenia, co sprawiło mi niesamowitą radość. Po dziesięciu dniach kolejna próba biegu. Tym razem rozpocząłem od marszu, a po dziesięciu minutach przystąpiłem do truchtu. Stopa osłabiona, ale mogłem biec. Co kilka minut zatrzymywałem się, aby dać jej odpocząć. Moja technika trochę spadła przez tą przerwę, ale mogłem regularnie zwiększać ilość kilometrów.

Pierwsze zawody

Od kontuzji minęły prawie dwa tygodnie, a ja od marca byłem zapisany na Bieg Trzech Plaż w rodzinnym Grudziądzu. Bardzo chciałem dobrze zaprezentować się na tych zawodach. Za mną były dwa tygodnie treningów, byłem w dobrej kondycji, ale moja forma była około 30% niższa niż szczytowa podczas półmaratonu w Gdynii. Pierwotnie celem było podium, ale w obecnej sytuacji musiałem zweryfikować plany. Rozpocząłem bieg asekuracyjnie, stopniowo przyspieszając. W drugiej części dystansu walczyłem o pierwszą dziesiątkę co finalnie udało mi się zrealizować. Dodatkowo zająłem drugie miejsce w kategorii wiekowej M20. Forma była w budowie, a uzyskany rezultat pokazał mi, że powoli wracam do sił.

Podsumowanie

Druga część sezonu to niespełnione oczekiwania. Chciałem pokonywać kolejne granice, a w rezultacie musiałem walczyć z kontuzją oraz o powrót do pełnej sprawności. Przez osiem tygodni czułem skutki kontuzjowanej stopy. Są jednak pozytywy tego wydarzenia, odpocząłem od biegania i miałem za sobą roztrenowanie. Poznałem również nowe sporty, a pływanie na tyle mi się spodobało, że postanowiłem je stosować jako trening uzupełniający do biegania.

W trzeciej i ostatniej części podsumowania sezonu 2018, przeczytacie o mojej drodze do jesiennych startów o kolejne marzenia.

Jeśli nie czytałeś pierwszej części podsumowania znajdziesz ją tutaj.

Znajdziesz mnie również na:

https://m.facebook.com/pjbiegaczzpasja/

https://www.instagram.com/jaszczer/

 

 

 

Jedna myśl na temat “Podsumowanie sezonu 2018 #2 – Walka z kontuzją – Paweł Jaszczerski

Dodaj komentarz