Oshee 10 km Warszawa 2019 – Powrót do ścigania po kontuzji (relacja) – Paweł Jaszczerski

W końcu. Tak można by zacząć. Pierwsze zawody od 3 marca, nieszczęśliwego Biegu Zimowego na 15 kilometrów. Przez ten okres zmagałem się z dwiema kontuzjami oraz przeziębieniem. Nie poddałem się i cierpliwie czekałem na ten moment.

Na początku przygotowań do nowego sezonu moim celem było osiągnąć życiową formę w połowie kwietnia. Niestety wspomniane kontuzje wyhamowały cykl treningowy. Chciałem cieszyć się tym biegiem, poczuć ponownie jak to jest biec bez presji czasu.

Rozgrzewka

Podczas rozgrzewki myślałem o tym jaką taktykę obrać, czy biegnę mocniej czy tylko spokojnie. Podczas truchtu czułem się dobrze, a mięśnie gruszkowate z którymi miałem problemy nie dawały złych znaków. Widziałem, że jest to dobry sygnał i moim celem stał się bieg na czas poniżej 40 minut. Zdjąłem dodatkowe warstwy z rozgrzewki i w koszulce z Bronkiem Malinowskim oraz numerem 11954, udałem się do strefy startowej. Punk o 9 zaczęła się cała zabawa.

Początek

Pierwszy kilometr asekuracyjnie w 3:53 prowadzący przez Most Świętokrzyski, rozglądam się na lewo i prawo, podziwiając warszawską scenerię. Kolejny odcinek prowadzi przez słynny podbieg Tamka, 20 metrów przewyższenia i tempo spadło do 3:57 min/km. Bałem się o biodra, gdyż najczęściej coś mnie ciągnęło podczas podbiegów. Po tych spokojnych dwóch kilometrach uznałem, że czuję się na tyle dobrze, że warto przyspieszyć. Podkręciłem tempo do 3:45 min/km. Nogi dobre, aktualna prędkość nie sprawia mi problemu. Staram się biec w grupie. Dodatkowo przez cały dystans towarzyszył czołowy lub boczny wiatr, co w znaczącym stopniu utrudniało szybki bieg.

Pierwsza piątka

Do 5 kilometra trasa prowadziła cały czas lekko z górki i w ten sposób do połowy dystansu dobiegam w czasie 19:18 czyli jest to tempo na końcowy wynik w granicach 38:30-38:40. Szybko sobie przekalkulowałem, o ile muszę przyspieszyć, aby złamać 38 minut. Musiałem biec o 6 sekund szybciej na każdym kilometrze. Z chęcią podjąłem to wyzwanie i rozpocząłem jego realizację.

Najtrudniejsze chwile

Jednakże na szóstym kilometrze pojawiają się pierwsze problemy z biodrami, nieco zaczęły się naciągać. Starałem się o tym nie myśleć i po kilku chwilach problem ustąpił. Dobiegając do dwóch najgorszych kilometrów podczas dyszek czyli 7 i 8 kilometra czułem się w dobrej dyspozycji. Głównym utrudnieniem był silny wiatr wzdłuż Wybrzeża Gdańskiego i Kościuszkowskiego. Nie były to łatwe kilometry, o ile siódmy przebiegłem w 3:46 to ósmy okazał się najtrudniejszy. Podbieg oraz wiatr zrobiły swoje i tempo spadło do 3:50. Po tym okresie wiedziałem, że ostatnie dwa kilometry muszę przebiec poniżej 3:40 min/km, aby pokonać 38 minut.

Walka do samego końca

Lekko nie było, nogi powoli odczuwały wyższe prędkości, a płuca zaczynały palić. Wszystko potęgował czołowy wiatr. Nie poddaję się i walczę. Dzięki czemu 9 kilometr przebiegłem w 3:34, był to zarazem najszybszy odcinek podczas tych zawodów. W tym momencie było już naprawdę ciężko, trudy biegu stawały się coraz wyższe. Mimo wszystko jestem wstanie utrzymywać tempo w granicach 3:40-3:45 min/km. Widzę oznaczenie ostatniego kilometra, nogi coraz bardziej zmęczone, a oddech głębszy. Staram się przyspieszyć, intuicja podpowiada, że jestem na granicy złamania 38 minut. Dobiegam do ostatniej prostej, widzę mnóstwo kibiców i zebrałem się na ostatni zryw. Linię mety przecinam z czasem 37:59. Wiedziałem, że się udało tym bardziej, że wystartowałem kilka sekund po wystrzale startera.

Końcowa radość

Oficjalnie ukończyłem Oshee 10 km na 173 miejscu z czasem 37:49. Przed zawodami brałbym ten czas w ciemno. Mięśnie gruszkowate wytrzymały choć na koniec było lekko ponaciągane, ale obyło się bez poważnych problemów. Sam start dał mi wiele radości oraz emocji, a także odpowiedzi na kilka pytań. W ostatnich tygodniach nie przekraczałem 70 kilometrów, a akcentów było bardzo niewiele. Czuję, że niższy kilometraż i więcej sprawności to moja droga, aby złamać upragnione 36 minut dlatego walczę dalej, ponieważ nie powiedziałem ostatniego słowa tej wiosny.

Znajdziesz mnie również na:

https://m.facebook.com/pjbiegaczzpasja/

https://www.instagram.com/jaszczer/

Dodaj komentarz