V Dycha nad Wisła – Lekka noga i dobry zwiastun – Paweł Jaszczerski

Start w Tczewie zwięczył dziewiąty tydzień przygotowań, były to zarazem drugie zawody po Śliwickiej Dyszce w tym okresie. Dzięki czemu mogłem sprawdzić progresję formy, a także zebrać kolejne doświadczenia startowe.

V Dyszka nad Wisłą startowała dopiero o godzinie 15:00. Z jednej strony wymagało to nieco więcej cierpliwości oraz skupienia, ale z drugiej mogłem na spokojnie dojechać do Tczewa, w którym byłek o 13:30. Bez problemu znalazłem miejsce parkingowe, a następnie udałem się po odbiór pakiety. W paczce numer, koszulka oraz talon na żurek. Wróciłem do auto przebrałem się, chwilę posiedziałem i o 14:10 wyruszyłem na rozgrzewkę. Wykonałem sprawdzony zestaw czyli 3.2 km truchtu, kilka minut rozciągania, a na koniec 6 przebieżek. Po takim połączeniu byłem gotów do ścigania.

Niecałe 10 minut przed strzałem, zjawiłem się w strefie startowej, który opóźnił sie nieznaczne przez komunikaty policji. W końcu ruszyliśmy. Na początku jestem na około dwudziestej pozycji, jednakże biegnie mi się lekko, a zegarek pokazywał tempo poniżej 3:40 min/km czyli szybciej niż zakładałem przed biegiem. Stwierdziłem, że nie ma sensu spoglądać na zegarek i lepiej jest biec na samopoczucie. Rozluźniłem się i starał sie utrzymywać stałą intensywność. Pierwszy kilometr w 3:32 czyli tempo na czas 35:20. Jakby nie patrzeć na moją nową życiówkę, ale nie zaprzątałem sobie tym głowy, gdyż wiedziałem, że przed mną jeszcze kilka podbiegów oraz liczne zakręty.

Drugi kilometr prowadzi z górki i osiągam najszybszy odcinek podczas tego startu 3:28. Nadal biegnie mi się lekko i nieustannie przedzieram się do przodu. Kolejny kilometr w 3:33, a ja jestem już na szóstym miejscu. Tempo nadal na nową życiówkę, ale wyrzucam te myśli z głowy. Skupiam sie na danym kilometrze i biegnę dalej. Na czwartym kilometrze wyprzedzam kolejnego biegacza i jestem już na piątym miejscu. Dawno nie byłe tak wysoko, utrzymanie takiego wyniki do końca będzie sporym sukcesem.

Jesteśmy już na półmetku, a na zegarku 17:51. Piątka szybsza niż tydzień temu na Parkrunie. Zaczynają sie podbiegi przez co mocno zwolniłem i szósty kilometr w tempie 3:57. Natomiast siódmy z górki po 3:31. Do ósmego kilometra biegnę sam, nagle pojawia aie rozwidlenie dróg ja nie widzę kierunki i zaczynam krzyczeć w którą stronę mam biec. Kilka metrów za mną biegł kolejny biegacz, który mówi, że prosto. Całe szczęście pobiegłem dobrą drogą. Od tego momentu zacząłem nieco słabnąć, a każdy podbieg stał sie wyznwaniem. Niestety straciłem trzy pozycje i spadłem na ósmą pozycję. Choć tempo i tak było przyzwoite, dziewiąty kilometr w 3:36, a ostatni w 3:39.

Ostatecznie dobiegłem na ósmym miejscu z czasem 38:07 oraz zajmując drugie miejsce w kategorii wiekowej M20. Niestety nie była to równa dyszka, dystans był dłuższy o niespełna 500 metrów. Średnie tempie wyniosło 3:39 z czego jestem zadowolony. Jest to wynik o 1 sekundę na kilometrze szybszy niż zakładałem. Forma jest wyższa niż cztery tygodnie temu w Śliwicach. Teraz muszę umiejętnie poprowadzić trening i 28 września walczę na Biegu Malinowskiego w Grudziądzu.

Znajdziesz mnie również na:

https://m.facebook.com/pjbiegaczzpasja/

https://www.instagram.com/jaszczer/

Dodaj komentarz