Pozytywnie nastawiony po solidnie przepracowanym pierwszym tygodniu, przystąpiłem do kolejnych treningów. Czekał mnie powrót do długich niedzielnych biegów nad którymi mocno się stęskniłem. Natomiast myśl o tym, że każdy trening pomaga w budowie nowej formy, wywołuje u mnie jeszcze większą energię i motywację to pracy.
Tydzień rozpocząłem od bardzo spokojnych 10 kilometrów ze średnią 5:35 min/km. Łatwo nie było, nogi miałem jeszcze obolałe oraz byłem ogólnie zmęczony. Najczęściej tak bywa, że pierwsze sesje siły biegowej, wymagają dłuższej adaptacji mięśniowej. We wtorek miały być kolejne przebieżki, ale byłem zmuszony je przełożyć na środę. Nie czułem się w pełni sił. Bolały mnie dwójki, szczególnie lewa, z którą miałem problemy pod koniec poprzedniego sezonu. Zastąpiłem trening kolejnym rozbieganiem tym razem 13 kilometrów po 5:25 min/km.
W środę było o niebo lepiej, organizm się odbudował i ruszyłem na sesję przebieżek dwie serie po pięć powtórzeń. Biegło mi swobodnie, a każda kolejne powtórzenie było nieco szybsze. Akurat tego dnia poranny przymrozek, zmusił mnie do biegania po chodniku wzdłuż ruchliwej alei Grunwaldzkiej, ale najważniejsze, że mogłem zrobić ten trening. Po ostatniej przebieżce pięć minut truchtu, a następnie dwie minuty biegu na około 90% maksymalnej szybkości. Dłuższy odcinek z w miarę dobrą nawierzchnią prowadził pod górkę, a na samym końcu musiałem uważać na oblodzenia. W ten sposób osiągnąłem średnie tempo 3:22 min.km oraz maksymalne tętno 169 ud/min. Wplatanie takiego biegu podczas budowania bazy biegowej pozwala nam podtrzymać wypracowane podczas sezonu umiejętności oraz przygotowujemy ciało do szybszych treningów, które pojawią się po zakończeniu pierwszej fazy treningowej.
Dzień po przebieżkach pracowałem nad siłą biegową, ale zrezygnowałem ze skipu B na rzecz wyskoku. Miałem zmęczone mięśnie dwugłowe uda, natomiast w lewej nodze mięsień ten trochę ciągnął. Dzięki czemu podtrzymałem bodziec siłowy w tygodniu oraz dałem więcej czasu na regenerację dwójkom. Zastosowałem również sesję ucisków, aby przyspieszyć pełen zakres ruchów w nodze i po dwóch dniach odczułem widoczną poprawę.
W sobotę wystartowałem w Biegu Karpia w Mokrem k. Grudziądza. Przedświąteczna impreza podczas której do wygrania był karp dla pierwszej szóstki biegaczy, a do pokonania był dystans 5 kilometrów. Ze względu na okres przygotowawczy w którym się znajduję nie chciałem przekraczać tempa w okolicach progu mleczanowego, ale była to również okazja do podtrzymania umiejętności wypracowanych podczas jesieni. Rozpocząłem spokojnie po 3:49 min/km, stopniowo przyspieszając do tempa około 3:40 min/km. Dzięki czemu z 15 pozycji przesunąłem się na 4 miejsce. Dobiegłem z czasem 18:02, wygrywając karpia na wigilijny stół oraz zachowując duże rezerwy sił.
Ostatni dzień tygodnia to powrót do długich biegów tzw. long run, pomagających rozwijać naszą wytrzymałość aerobową. Bardzo ważne jest, aby po dłuższej przerwie wybrać krótszą wersję oraz zachować spokojne tempo. Podczas biegu towarzyszyła mi Mama, razem przebiegliśmy deszczowe i wietrzne 18 kilometrów, uzyskując przyzwoite tempo 5:13 min/km, biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne oraz podbiegi na trasie.
To był przyzwoity tydzień, choć napotkałem na drobne problemy. Walka z naciągnięciem dwójki zakończona sukcesem, ale cały czas delikatnie coś doskwiera. Powrót do long runów oraz pozytywny start treningowy w Mokrem do silne punkty ostatnich siedmiu dni. Łącznie przebiegłem 92.2 kilometra w 8 godzin i 57 minut. Nie zabrakło treningu sprawnościowego, na który poświęciłem 4 godziny i 7 minut, a momentami męczy mnie bardziej niż bieganie.
Przeczytaj także poprzedni odcinek. 🙂
Znajdziesz mnie również na: