Wiosna 2019 #3 – Naciągnięta noga i trochę luzu – Paweł Jaszczerski

Trzeci tydzień nie rozpoczął się najlepiej, podczas podróży samochodem naciągnąłem lewą nogę – po zewnętrznej części kolana. Tak samo naciągnąłem prawą w wakacje podczas brzuszków na poduszce gimnastycznej. Wiedziałem, że czeka mnie kilkutygodniowa walka, a pierwsze dni nie będą ciekawe.

W poniedziałek wybrałem się na bardzo spokojne 8 kilometrów. Nogi obolałe po ostatnich dwóch dniach, dodatkowo noga dawała się we znaki, ale pod koniec treningu było nieco lepiej. Wdrożyłem plan rehabilitacyjny, rozciągałem to miejsce oraz smarowałem maścią przeciwbólowo-zapalną. Nie chciałem odpuszczać treningów, a zarazem chciałem wrócić do pełnej sprawności, dlatego musiałem znaleźć optimum w tej sytuacji.

We wtorek przebieżki wykonałem zgodnie z planem. Tym razem dwie serie po sześć powtórzeń czyli o jedną więcej niż w poprzednim tygodniu. Noga pozytywnie mnie zaskoczyła, podczas szybszego biegu prawie nic nie odczuwałem, natomiast w trakcie przerwy w truchcie problem się nasilał. Z małymi problemami trening zrobiłem, a stan nogi jakby się poprawiał.

Dzień po przebieżkach kolejny bieg progresywny, tak samo jak poprzednio 13 kilometrów. Szczerze to chciałem zrobić zwykłe rozbieganie, aby noga doszła do siebie. Jednakże po dwóch kilometrach było całkiem nieźle i przyspieszyłem. Nagle zaczął padać deszcz ze śniegiem, a ja nie miałem ubranej kurtki. Musiałem o tym zapomnieć i jak najszybciej skończyć ten trening. Po sześciu kilometrach biegłem w tempie około 4:00 min/km, a dwunasty przebiegłem w 3:44. Ostatni kilometr potraktowałem jako schłodzenie i wróciłem do domu. Nie wiecie jaki byłem szczęśliwy, padał deszcz, w ogólne nie wiedziałem czy zrobię ten trening, a wyszło naprawdę super. Pokonałem własne słabości i miałem dzięki temu mnóstwo energii na cały dzień.

Środowe BNP było przełomowym dniem, naciągnięcie przy lewym kolanie zaczynało schodzić i biegało się zdecydowanie swobodniej. W piątek siła biegowa, ale z kilkoma modyfikacjami zamiast trzech serii po siedem ćwiczeń, zrobiłem cztery serie po cztery ćwiczenia na odcinku 30 metrów. Mój zestaw na ten dzień to skip A, skip C, wykroki oraz wyskok. Zrezygnowałem z ćwiczeń angażujących łydki oraz dwójki, nie były one w dobrej kondycji na kolejne obciążenie, a lewy mięsień dwugłowy uda dalej mnie ciągnął. Na koniec jeszcze cztery przebieżki, po ćwiczeniach nogi są bardzo pobudzone, warto wówczas przełożyć to na szybki bieg oraz utrwalenie prawidłowej techniki.

Czas na drugi niedzielny long run, ponownie 18 kilometrów. Tego dnia chciałem pobiec nieco szybciej. Wstałem około 6 rano, patrzę przez okno, a wszędzie śnieg. Nie wiedziałem na ile będzie to przeszkadzało w biegu, ale spróbowałem. Ostatecznie nie było tak źle jakby się wydawało, stopy nieco odjeżdżały, ale nie było tragedii. Pobiegłem szybciej niż tydzień temu, tempo średnie 5:00 min/km, a najszybszy w 4:29. Natomiast o lewym kolanie zaczynałem zapominać, ale ciągle lewa dwójka się odzywa. Nie jest to coś mocnego, ale gdzieś tam w głowie siedzi.

W tym tygodni przebiegłem trochę mniej kilometrów 84.5 w czasie 7 godzin i 53 minuty, musiałem uporać się z naciągnięciami oraz dać trochę więcej odpoczynku dla organizmu po pierwszych dwóch tygodniach przygotowań. Co pozwoli mi zwiększyć kilometraż w przyszłości. Mimo mniejszej ilości kilometrów, intensywnie pracowałem nad sprawnością, brzuch staje się coraz silniejszy, a w plankach doszedłem do poziomu 30 – 35 sekund. Poprawiam się również na pompach, w czterech seriach dochodzę do 57 powtórzeń. Łączny czas na wszelkie ćwiczenia sprawnościowe oraz wałkowanie z rozciąganiem przeznaczyłem 6 godzin i 3 minuty. W kolejnych trzech tygodniach będę kontynuował budowanie bazy biegowej, zwiększę nieco kilometraż oraz zacznę bardziej urozmaicać treningi.

Przeczytaj także poprzedni odcinek. 🙂

Znajdziesz mnie również na:

https://m.facebook.com/pjbiegaczzpasja/

https://www.instagram.com/jaszczer/

Dodaj komentarz