Podsumowanie sezonu 2019 Ciężki początek i wymarzony koniec – Paweł Jaszczerski

Zbliża się koniec roku, a więc jest to idealny czas na podsumowanie minionego sezonu. Sezonu, który obfitował w zloty i upadki. Jednakże nie ważne jak się zaczyna, najważniejsze jak się kończy.

Obiecujący początek

Rozpoczynając rok miałem wielkie ambicji, chciałem złamać 36 oraz 35 minut na 10km w przeciągu najbliższych 12 miesięcy. W tym celu skupiłem się na zbudowaniu solidnych fundamentów przed intensywnymi treningami. Osiągnięcie w styczniu 443 kilometrów miało służyć rozbudowie systemu aerobowego oraz podniesienia poziomu sportowego. Trening obfitował w długie biegi do 22 km, biegi progowe, podbiegi, przebieżki oraz ćwiczenia siły biegowej. Było również trochę treningu ogólnorozwojowego.

Najtrudniejsze chwile

Wszystko zmierzało w dobrym kierunku, ale w pewnym momencie coś się zatrzymało. W pierwszej połowie lutego podczas akcentu 4×1.6km + 4x200m złapałem kontuzję mięśnia gruszkowatego. Na pierwszej dwusetce poczułem ciągnięcie, które towarzyszyło mi podczas szybszego biegu. Z perspektywy czasu podejrzewam, że była to wina zbyt mocnego biegania podbiegów dzień wcześniej, a także moje zaniedbanie mobilności bioder. Za dwa tygodnie miałem rozpocząć sezon w Gdyni podczas Biegu Urodzinowego (relację z tego biegu znajdziesz tutaj), a ja przez ten okres walczyłem z lewym biodrem. Pomimo tych problemów wyszło całkiem dobrze, pierwsza dyszka w tym roku w 37 min, byłoby lepiej gdyby nie problemu z biodrem w drugiej części biegu. W pierwszej połowie pomogły tabletki przeciwbólowe. Luty nie był udany i kilometraż spadł do 312 km. Nie czułem się z tym dobrze, ponieważ wiedziałem, że będzie ciężko zwalczyć o coś na wiosnę.

     

Marzec również nie rozpoczął się najlepiej. Z mięśniem gruszkowatym sytuacja się poprawiała, ale podczas szybkiego biegu odczuwałem niewielkie ciągnięcie. 2 marca miałem wystartować na 15 km w Zimowym Biegu Dębowym i sprawdzić formę, ale przez wszystkie wcześniejsze problemy postanowiłem pobiec z Mamą. Mimo zdecydowanie wolniejszego biegu, tym razem w okolicach 7 km zaczął mnie boleć kręgosłup. Jak się później okazało było to pokłosie nieprawidłowego siedzenia przy biurku podczas pisania pracy magisterskiej. Wylądowałem u mojego fizjoterapeuty, aby już nie pierwszy raz postawił mnie na nogi i to był punkt zwrotny tego roku. Zrobiłem trzy dni wolnego, aby kręgosłup odpoczął od wstrząsów. Wprowadziłem specjalne ćwiczenia na plecy oraz biodra, dzięki czemu w przeciągu miesiąca wyeliminowałem powyższe problemu. W drugiej połowie marca mogłem wznowić przygotowania i zacząłem myśleć o kolejnych zawodach.

Odrodzenie

W kwietniu pierwszy raz wybrałem się na wydarzenie Orlenu czy Orlen Warsaw Marathon. Planowałem tam powalczyć o nową życiówkę na 10 km. Jednakże okoliczności ostatnich tygodni spowodowały, iż nie byłe w najwyższej formie. Potraktowałem ten start jako element treningu oraz dobrą zabawę i powiem wam, że był to bieg który dał mi najwięcej radości w 2019 roku. Rozpocząłem spokojne po 4:00 min/km, stopniowo przyspieszając. Po pierwszych 5 km biegłem na czas 38:25. W tym momencie postawiłem sobie za cel, iż dobiegnę poniżej 38 minut. Na każdym kilometrze zwiększałem tempo i ostatecznie zameldowałem się na mecie z czasem 37:49 (relację z tych zawodów znajdziesz tutaj). Byłem mega szczęśliwy, przepełniony ogromem radości oraz motywacji rozpocząłem kolejne treningi.

W maju i czerwcu kilometraż nie był najwyższy, oscylował bowiem w okolicach 70 km, ale za to intensywność była wysoka. W pierwszej części roku największe sukcesy przyszły w maju. Poprawiłem wówczas własny rekord na Parkrun Grudziądz z 17:58 na 17:51. Dodatkowo w Biegu Rycerskim w Świeciu (relację z tych zawodów znajdziesz tutaj) zająłem 14 miejsce oraz 2gie w kategorii wiekowej M20 z czasem w okolicach 36:30. Piszę orientacyjnie gdyż organizatorzy wytyczyli trasę o 200 metrów za długą. Czerwiec nie poszedł tak jak początkowo zakładałem. Moim głównym celem było podium w Biegu Trzech Plaż w Grudziądzu. Niestety poległem i zająłem zaledwie 8 miejsce oraz 2gie w kategorii wiekowej M20. Główną przyczyną mojej porażki było nałożenie na samego siebie zbyt wysokiej presji. Nie pomógł również stres związany z obroną magisterską.

Roztrenowanie i droga do jesiennych startów

Na początku lipca udałem się na tygodniowe roztrenowanie. Biegłem lekkie 6 km dystanse. Okres ten pomógł mi całkowicie odpocząć oraz zregenerować się przed nowymi przygotowaniami. Dłuższa przerwa nie była konieczna, ponieważ na przełomie marca i lutego miałem niecałe cztery tygodnie o obniżonej intensywności. Nadszedł czas przygotowań do jesiennych startów, rozpocząłem spokojnie stopniowo zwiększając obciążenia. Podczas pierwszych trzech tygodni skupiłem się na budowaniu wytrzymałości, były to głównie jednostajne treningi w tempie około 3:55 – 3:50 min/km, a także długie biegi do 20km. Nie zabrakło również pracy nad siłą biegową czyli najsłabszym elementem mojej biegowej dyspozycji. Lipcu musiałem sprostać wysokim temperaturom powietrza, udało się dość dobrze.

Przechodzimy do sierpnia, ostatni miesiąc wakacji, a przede mną pierwszy test formy. 10 sierpnia wybrałem się do Śliwic na 10km. Było bardzo ciepło i duszno tego dnia, wiedziałem że czas w okolicach 37:30 będzie solidnym rezultatem. Nosa miałem dobrego bo dobiegłem na metę w czasie 37:32 (relację z tych zawodów znajdziesz tutaj). Cały dystans przebiegłem w zbliżonym tempie. Po czterech dniach lżejszego treningu wróciłem do sesji jakościowych. Postawiłem na poprawę szybkości oraz pracę nas ekonomicznością biegu. Dominowały odcinki 200-400 metrowe w tempie 2:50-3:10 min/km na dłuższym wypoczynku 2-4 min przerwy.

Wrześniowy sprawdzian formy

Forma rosła, czas płynął a w kalendarzu pojawił sie wrzesień. Powrót do szkoły, a umnie rosła intensywność treningów przy jednoczesnym obniżeniu kilometrażu o około 10-15%. Dominowały interwały VO2max oraz biegi progowe. 8 września zaliczyłem jeden z najlepszych startów tego sezonu, a miało to miejsce w Malborku (relację z tych zawodów znajdziesz tutaj). Nie spodziewałem się, że po ciężkich treningach będę czuł się tak lekko na zawodach, w końcówce zabrakło nieco świeżości, ale i tak dobiegłem na 8 miejscu oraz stając na podium w kategorii M20. Czas na 10km 36:26, oficjalnie 38:07 ponieważ trasa o 300m za długa.

Od tego momentu miałem dwa tygodnie do kolejnych zawodów Biegu Malinowskiego na 10km w Grudziądzu (relację z tych zawodów znajdziesz tutaj). Bardzo zależało mi na tym starcie, chciałem poprawić czas z ubiegłego roku (36:44), a także powalczyć o nową życiówkę. Pobiegłem na samopoczucie, o ile pierwsze trzy kilometry wskazywały czas na mecie poniżej 36 minut tak na kolejnych było nieco gorzej. Nie poradziłem sobie z czołowym wiatrem, a do tego nie byłem w takim gazie jak w Malborku. Jednakże osiągnąłem cel minimum, poprawiłem rekord na tej trasie o 3 sekundy. Drugie miejsce w kategorii M20, a także 16 open co bardzo mnie ucieszyło.

Ostatnie szlify przed Biegiem Niepodległości

Z perspektywy czasu był to kluczowy bieg przed finałem sezonu 11 listopada w Elblągu. Odkryłem swoje słabe strony w tyk momencie, a była to wytrzymałość tempowa podczas ostatnich trzech kilometrów. Jednakże wcześniej był przede mną wyjazd do Bydgoszczy na pierwszy w tym roku bieg uliczny na 5km. Dotąd na piątkę startowałem na Parkrun Grudziądz, gdzie trasa nie należy do najłatwiejszych. W maju osiągnąłem swój najlepszy wynik 17:51. W Bydgoszczy chciałem pobiec około 17:30, byłby to znak, że są znaczące szanse na pokonanie 36 minut w Elblągu. Ponownie trafnie prognozowałem wynik, tym razem 17:38 oraz 17 miejsce open (relację z tych zawodów znajdziesz tutaj). Czas mógł być jeszcze lepszy, przez ostatni tydzień musiałem dużo stać w pracy co znacząco zmęczyło nogi. W tej chwili wiedziałem, że nie wiele dzieli mnie od osiągnięcia wymarzonego wyniku na 10km.

Po starcie w Bydgoszczy pozostał niecały miesiąc do Biegu Niepodległości w Elblągu. Główny nacisk położyłem na trening w tempie zawodów na 10km, a było to 4km@10km + 3×2’@5km/1′ truchtu czy 3x2km/3′ truchtu. Na tym ostatnim kręciłem super czasy, tempo 3:32-3:33 na wymagającej trasie. Jednakże nie obyło się bez drobnych problemów. Pod koniec października zmagałem się z opiętą łydką. Na szczęście szybko się z tym uporałem i po trzech dniach było wszystko w porządku.

Pozostały ostatnie tygodnie do finałowych zawodów. Wiedziałem, że w tej chwili już formy nie poprawię, ale mogłem przygotować ciało i umysł tak, aby umożliwiło mi jak najlepszy występ. 9 dni przed Biegiem Niepodległości wystartowałem w Parkrun Grudziądz. Warunki tego dnia nie sprzyjały szybkiemu bieganiu, było wietrzne oraz chłodno. Dobiegłem z czasem 18:00, tylko 9 sekund od najlepszego występu na tej trasie. Niewątpliwie ten czas mógł być lepszy. Popełniłem błąd, wykonując nieodpowiednią rozgrzewkę. Podczas pierwszego kilometra było mi chłodno. Dopiero po nim zrobiło mi się cieplej i nogi zaczęły się lepiej kręci. Mimo wszystko było to kluczowe doświadczenie przed tym co miało się wydarzyć 11 listopada. Wiedziałem, że muszę wykonać 10 minut dłuższą rozgrzewkę jeśli mają być niskie temperatury.

Bieg Niepodległości i spełnione marzenie

W ubiegłym roku w wysokiej formie przed Biegiem Niepodległości jednakże zabrakło mi świeżości. Nie byłem w stanie wykorzystać formy jaką wówczas zbudowałem. W tym roku wyciągnąłem wnioski i dodałem dwa dni bez biegania, a długość treningów oscylowała miedzy 6 a 10 km. Nadszedł ten kluczowy dzień. Od samego poranka czułem spokój oraz ogromną cierpliwość. Był to ostatni start tego, a zarazem ostatnia szansa, aby powalczyć o czas poniżej 36 minut. Jednakże nie zaprzątałem sobie tym głowy i skupiłem sie na poszczególnych kilometrach oraz trasie. Taktyka zdała egzamin i pierwszy raz w życie dobiegłem z czasem 35:51 (relację z tych zawodów znajdziesz tutaj). Dodatkowo zajmując 8 miejsce Open oraz 2gie w kategorii wiekowej M20.

Końcowe przemyślenia

To był niesamowity sezon pełen wzlotów i upadków, skrajnych emocji i co najważniejsze z pięknym zakończeniem. Piękne jest to kiedy ciężka praca przekłada się na wynik. Czego się nauczyłem przez ten czas? Cierpliwość, regularność to niesamowicie ważne aspekty w bieganiu. Kluczową rolę odgrywa również sfera mentalna bez odpowiedniej pracy nad własnym umysłem łatwo jest sie poddać emocjom. Początek roku był swego rodzaju lekcją pokory. Jednakże wyciągnięte wnioski z tego okresu przyczyniły się do jesiennego sukcesu. Sezon 2019 za mną. Teraz skupiam się na roku 2019 bo wiem, że stać mnie jeszcze na wiele, a w głowie tli się czas 34 minuty na moim ulubionym dystansie 10km.

Dziękuję wszystkim za wsparcie podczas ostatnich miesięcy. Za śledzenie w social media oraz czytanie wszystkich wpisów. Pomysłów w głowie jest wiele muszę je tylko wprowadzić w życie.

Znajdziesz mnie również na:

https://m.facebook.com/pjbiegaczzpasja/

https://www.instagram.com/jaszczer/

 

Dodaj komentarz